Sorka - pisze troche lopatologicznie...
Mam w mojej w swojej Skodzie Felicji autoalarm - niestety nie mam danych co do typu, pozlazily naklejki itd.
Wyglada to tak: autoalarm zwykly bez centralnego zamka, prostokatny pilocik z przyciskiem i diodka kontrolna, w kabinie u góry dwa czyjniki (takie "mikrofoniki" z diodka kontrolna), diodka kontrolna na desce rozdzielczej, w "silniku" syrenka taka dosc nawet spora, u góry ma takie jaby czerwone pokretelko, z tylu ma takie uzebrowanie, kabelki chyba wszystko ok., nic nie ruszalem i z dnia na dzien przestawal dzialac. Dodam, ze baterie w pilocie wymienilem...
A wygladalo to tak. Gdy sprawdzalem alarm: migacze mrugaly, a syrenka wyla normalnie, jakies dwa miesiace temu zaczelo sie, ze przestalo mi pikac syrenka podczas otwarcia/zamkniecia, tylko cos jakby w niej gruchalo przy otwarciu/zamknieciu - musialem pare razy otw/zam. zeby syrenka zaczela "pikac". Podczas sprawdzania alarmu: migacze mrugaly normalnie, syrenka musiala pare sekund "pogruchac" zeby wlaczyl sie normalny wyjec syreny.
A potem z dnia na dzien coraz gorzej jak sprawdzalem: migacze mrugaja, zamiast wyjca same "gruchanie", a po minucie wiadomo - alarm sie wylaczal
A teraz to juz w ogole alarm nie reaguje na komendy z pilota, kontrolka na desce sie nie pali, zadnego otw/zam.
Dac se spokój z tym "alarmikiem" - wiem - kto mi sie "wpie..." do felicji? Ale wiadomo debili nie sieja - szkoda byloby szybki i radyjka.
Ew. jakies porady co sprawdzic organo-leptycznie/wymienic, bez wiekszych kosztów...
Dzieki za odp. i sorka za lopatologiczny opis.