Ci co przysłuchują się fascynującemu serialowi p.t. komisja śledcza d.s. Amber Gold zauważyli, że ostatnio byli przesłuchiwani funkcjonariusze ABW w trybie anonimowym czyni ich głos był "zgrubiony" by nie można ich było rozpoznać. Z ciekawości wrzuciłem próbkę takuego głosu do popularnego softu do obróbki audio. Co to za anonimizacja, skoro wystarczy podwyższyć ton o kilkanaście procent i już słuchać gościa " normalnie"? Oczekiwałem, że ta anonimizacja wycina i zniekształca nieliniowo tak bardzo, że nie da się uzyskać pierwotnego głosu. Ktoś wie jakiego rodzaju urządzenia używa się do tych celów i czemu tak banalnie można to obejść?? Czy ci biedni świadkowie zdają sobie z tego sprawę?
Nie słychać żadnych artefaktów sugerujących modyfikacje, to po pierwsze. Po drugie właśnie flatego pytam, jak działają takie urządzenia, by to wyjaśnić. Bo skoro słychać normalny męski głos, a sugerujesz, że jest to głos zmieniony ale syntetyczny (jak z filmu mission imposible gdzie bohater przez syntezator mowy udawał głos innego bohatera) to po co w takim razie zabawa w zmniejszanie tonu. Bo skoro jest taka możliwość syntezy w inny głos to mógłby mówić przez takie urządzenia tym innym ale "normalnym" glosem. Np. "Iwoną".
Jak pokazują twarz z czarnym paskiem na oczach, to zamiast tego paska mogliby wstawić inne oczy. Mają możliwość techniczną a tego nie robią.:-) A nóż będą to moje oczy. I co wtenczas? :-)
W akustyce używa się wokoderów, dla wokalistów nie mających dobrego słuchu. Wtedy wokalista może śpiewać nawet na jednej sylabie, a wokoder "dodaje" melodię bez zauważalnej zmiany głosu.
Chociaż teraz takie czasy, że już mało kto przejmuje się brakiem słuchu :( Swego czasu nawet jakiś dziwoląg z czerwonymi włosami chrypiał i ponoć nawet niektórzy mogli to coś słuchać.
Chyba nie rzuca w uszy? Gdyby wycięto i zmieniono byloby słychać sztuczność. Dla porównania można odsłuchać innego agenta. Jego głos brzmi zupełnie inaczej, ewidentnie inny facet. Jesli to "pudełko" robiłoby syntezę sztuczną, to obaj powinni brzmieć podobnie -nijak bez cech indywidualnych głosu.
Hm, przecież można spowalniać tylko wtedy, gdy padają słowa, czy zdania. A potem, gdy jest pauza, to jej skracanie pozwoli utrzymać tempo zbliżone do naturalnego?
Ło żesz dyrba! Nie wiedziałem... Uwaga: chyba nie "na jednej sylabie", lecz na "tej samej wysokości" (nucie).
A potem zaczął reklamować jakąś firmę, co w logo miała mnóstwo zieleni, i przefarbował się na zielono właśnie ;-)
Ale zapewne na sali sądowej nagrywać nie można. Hm, hm, co z tego, że "nie można", jak sprawdzić się tego nie da! Dzisiejszy, wielogodzinny zapis audio można zrobić na łebku od szpilki! I wykryć nijak _chyba_ się tego nie da, więc nie da się ustrzec.
Człowieku każdy, Człowieku naiwny, Wielki Brat czuwa, zna Twoje myśli, zanim je wy-myślisz!
Też o tym myślałem kilka razy jako były realizator studyjny :) Więc tak :
Od strony realizacji to jest banalnie proste. Większość procesorów efektowych w dowolnym studio ma efekt pod tytułem "pitch shifter". Choćby mój ulubiony ENSONIQ DP4. Ale tak naprawdę ten efekt jest w byle badziewiu za kilka zł.
Wpina się toto w dany tor audio na stole mixerskim i wszystko - działa w real time. Można sobie wybrać o ile dźwięk jest obniżony czy podniesiony. Oczywiście tak samo można to zrobić na gotowym materiale audio w każdym programie na PC - jeżeli dźwięk został nagrany jako nie zniekształcony.
A na ile to jest proces "odwracalny" ? To zależy od konkretnego danego efektu. I teraz - żeby głos po modyfikacji był nadal w miarę zrozumiały, to jest obniżany nie więcej niż kilka półtonów - inaczej robi się zbyt niski. To zaś powoduje, że ten proces jest dość dobrze odwracalny bo nie wprowadza zbyt dużych ingerencji w dźwięk.
jak to jest robione :
jako że dziś 100% wszelkich efektów jest w pełni cyfrowych to pitch shifting jest robiony sposób zupełnie odmienny od dawnych analogowych metod - żadnych tam harmonicznych itp.
Po prostu robiona jest np. analiza fouriera, potem poszczególne składowe obniża się o daną wartość, składa spowrotem i voila. Efekty studyjne mają to do siebie, że one powinny obniżać dźwięk a nie go modyfikować - więc proces odwrotny efekt likwiduje :)
(zwykłe obniżenie wszystkich składowych o stałą wartość obniża dźwięk, ale jednocześnie zmienia jego barwę - nie tylko wysokość - dlatego dziś prawie zawsze oprócz tego robione są specjalne zabiegi na takim obniżonym sygnale, żeby zachować naturalność brzmienia)
Dalej - realizator programu ma obowiązek dźwięk zmienić - nikt nie precyzuje jak to ma się technicznie odbyć i na ile być skuteczne.
99% osób, które się "ukrywają" za taką modyfikacją głosu nie mają pojęcia, jak to jest nieskuteczne - zapewne wielu z tych zainteresowanych kto to mówi również :)
Oczywiście dałoby się głos zmienić tak, żeby "odszyfrowanie" było trudne, ale to wymagałoby użycia czegoś więcej, niż realizator audio ma pod ręką - po drugie ktoś musiałby o tym pomyśleć - a po trzecie musiałoby mu się chcieć :)
Czyli - po prostu życie. Ciekawe tylko ile razy taka "anonimowa osoba" potem dostała po mordzie :)
Swego czasu (jakieś 20 lat temu) musiałem zrobić urządzenie do szyfrowania dźwięku w telefonach (analogowych jeszcze).
Było to robione na dedykowanych układach, które robiły to analogowo - "odbijały" widmo sygnału w sposób lustrzany tzn. niskie składowe zamieniała w wysokie i odwrotnie.
Oczywiście odbywało się to "w locie", w sposób niezauważalny dla użytkownika telefonu - słyszało się rozmówcę normalnie, ale po podłączeniu się "do drutów" np. w centrali nie dało się nic zrozumieć :)
Efekt jest bardzo skuteczny - nie da się zupełnie mowy zrozumieć, brzmi to jest rozmowa kosmitów :) Ale oczywiście i to jest do "odczytania" jeżeli się wie, że to taki sygnał - wystarczy do tego odpowiedni "plugin" do programu audio i po zawodach...
W tamtym czasie jednak osoby, które miały tego nie móc podsłuchać, nie dysponowały ani wiedzą ani sprzętem jak to zrobić - i całość była skuteczna :)
No chociażby to, co proponował ktoś powyżej: wpierw proces VR (Voice Recognition) do postaci ASCII, a potem użycie głosu syntetycznego, np. "Bernerd Ładysz", albo wręcz przeciwnie, jakiś sopran. Ale... i ta metoda nie daje 100% pewności (o dziwo). Bowiem wielu ludzi ma pewne przyzwyczajenia, np. ulubione zwroty ("mocium Panie") czy inne naleciałości. I _czasem_ po tym można by ich rozpoznać. No a przecież to, o czym mówią, o czym mają jakąś wiedzę — krąg możliwości mocno zawęża. I cała anonimizacja, wielce wyrafinowana — idzie się pieprzyć!
Ciekawe! Jako elektroniczny dyletant nigdy bym na to nie wpadł. Ale słyszałem np. o telefonicznych liniach "bezpiecznych", i to bezpiecznych... podwójnie. Bo primo nie dało się podobno (prosto) ich podsłuchiwać, a po secundo to były one w użyciu przez Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego we wczesnym PRL-u (choć jeszcze państwo nazywało się inaczej, rządził PKWN). Nazywało się to "telefon Wysokiej Częstotliwości". Czy ktoś może przybliżyć, na czym polegała niemożność podsłuchiwania?
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.