- Wczoraj poszedlem po rozum do glowy i przylutowalem. Opornik 2 kOhm na wejsciu wzmacniacza, zwierajace wejscie do masy. Pomoglo - wzmacniacz zrobil sie odporniejszy na przesterowania i na przydzwiek sieciowy. Choc jakby basy mu nimimalnie przycichly. Nie wiem, czy to ostatnie to nie jest moja jakas autosugestia.
- Kabel doprowadzajacy sygnal z karty muz. do wzmaka ma ze 4,5 metra. 2 zyly ekranowane i dziala calkiem qlturalnie. Jak go przedluzylem kablem
- Zasadnicza kwestia - po odlaczeniu sygnalu w glosnikach slysze brum (bardzo cichutkie - ale jednak), i jest to brum na czestotliwosci ewidentnie wyzszej (100Hz?), niz to brum od kabelka (50 Hz?), ktory juz zostal przesuniety do zapasow. W zwiazku z tym mam pytanie takie: oplaca sie robic stabilizator napiecia do zasilania wzmaka? No, po prostu schodze na audiofila (ale takiego DIY). Kiedys sam pisalem, ze to sie mija z celem (bo stopien wyjsciowy wzmacniacza to de facto sterowane zrodlo pradowe, ktore samo sobie reguluje prad), ale mimo wszystko. Z moich rozwazan w kazdym razie nasuwa sie wniosek, ze bezkompromisowe zasilanie bym zrobil jedynie przy wykorzystaniu baterii akumulatorow od Jelcza - nie ma prawa nic burczec.
Jak Wam kac noworoczny odpusci, to skrobnijcie cos w odpowiedzi.
Pzdr, POKREC.
P.S. Ja mam taka teorie, ze jakosc przujemnosci poznaje sie po kacu, jaki po niej nastepuje (nie tylko tym alkoholowym, ale takze np. moralnym ;-) ). P.