Maria Moczulska: - Leszek nienawidził siedzieć w redakcji. Miał „swój” stolik w Świteziance. Tam przeprowadzał wywiady, pisał, redagował, umawiał się na spotkania.
- A pani?
- Rok 1969 rok. Ja byłam studentką weterynarii, zapatrzoną w niego. Siedziałam przy stoliku. Słuchałam rozmów. Dziś wiemy, że tam był podsłuch. Tak zostały spreparowane donosy TW Lech.
- To znaczy?
- Słuchali, a potem komponowali z tego raporty i brali za to pieniądze. "
Hm, technicznie jak mialby ten podsluch wygladac ? W stoliku raczej nie, bo ten sie pewnie przesuwa, kable by urwali.
W lampie nad stolikiem ? Gdzies w scianach/meblach/akcesoriach ? Owczesne mikrofony chyba takie sobie byly ...
No i tak podsluch w publicznej kawiarni montowac ? Z jednej strony - wariant wydaje sie bierny, z drugiej ... nawet takie przypadkowe rozmowy mogly ub/milicje zainteresowac. A jak jeszcze cieszyla sie popularnoscia wsrod dziennikarzy ...
Z drugiej strony - az sie prosi, aby do takiego stolika umowiony dziennikarz prowadzil nieswiadomego rozmowce ...
J.