Czy ktoś robił jakieś badania na temat sprawności unieszkodliwiania owadów w lampie owadobójczej gdzie świetlówka UV-A BL zwabia owady a potem na siatce dostają one strzała i koniec żywota. Większość tańszych lamp ma prąd stały (i gówniany układ zasilania świetlówki prądem stałym aby szybciej zdechła i była cała osmolona) na drutach siatki, uzyskiwany z typowych powielaczy kaskad diodowych. Niektóre mają wstawiony transformator WN i wynika z opisu i jakichś tam szczątkowych schematów typu Bartscher IV-22, IV-36, IV-65, artikel-nr 300.306, 300.3014 300.317
Temu jakoś lepiej to kasuje
Chodzi o skuteczny strzał i koniec, a nie spalarnię i wędzarnię. Jak słabo zaprojetkowane lampy to strzał jest za słaby i np. większe muchy zmartwychwstają po kilku minutach i odlatują, na co wskazują piszący o lampkach w innych wątkach. Jaki tu ma być kompromis? Napięcie zmienne, stałe, jak duży potencjał, prąd rażenia aby maszyna śmierci miała największą sprawność kasowania owadów? Czy lampki z potencjałem 1kV są gorsze skutecznością niż te 3kV? Rozważamy, że np. jakiś komar-elektryk z dużą rezystancją "naskórka" ;-) i go prąd o "niskim" napięciu 1kV nie tyknie, ale 3kV już go szarpnie ostro. Czy jest jakaś granica (pomijając odległość miedzy drutami, która powoduje, że powyżej napięcia X zaczynają iskry same przeskakiwać bez owadów) górna napięcia, powyżej której już nic lepiej to nie działa?