Wyobraźcie sobie, że na pewnej Politechnice Państwowej (kiedyś renomowanej), niedawno bronił pracę inżynierską pewien facet(kierunek elektronika). Podczas obrony wyszło, że facet nie zna .... prawa Ohma!! Tak, tak, to nie są żarty!! Jak sądzicie, obronił czy nie?
u nas w szkole na obronie pracy dyplomowej technika, wszedł JAnusz, któru mocno minął się z powołaniem. Dostał pytanie na które nauczyciele znali odpowiedź: Gdzie Ty teraz pójdziesz. JAnusz zgodnie z prawdą powiedział na Katolicki Uniwersytet Lubelski. To było jedyne pytanie na obronie. dostał 3 i wyszedł. :) Wszedł jako pierwszy, więc dopadł go tłum. I co zdałeś? co tak krótko? co pytali? Zdałem - odpowiada, pytali gdzie idę. Co odpoweidzaleś? Nooo że na KUL.... Następny wchodzi na obronę i zamiast dzieńdobry mówi że też z Januszem na KUL idzie... :)
Tak więc wszystko jest możliwe, a nawet na demotywarorach był obrazek, sugerujący że za 10 lat na maturze będzie trzeba pokolorować słonia. Fajnie się będą "dzieci" miały w szkołach, tylko że ich świadectwa/dyplolmy przez takie numerki stają się niepotrzebnym świstkiem
Na egzaminie dyplomowym z budownictwa koleś miał narysowany filar będący w przekroju trapezem. Nie rozwiązał zadania, bo nie umiał policzyć powierzchni, potem jeszcze skargi do rektora słał, że celowo go uwalili, bo dali podchwytliwe zadanie.
A potem się dziwić, że w XXI wieku budowlańcom most potrafi się zawalić. Dobrze, że w czasie budowy, nie w czasie eksploatacji. Chociaż pamiętamy, co było z blaszaną halą w Katowicach.
No to ja się przyłączę do załamywania rąk. Miałem wielokrotnie do czynienia z kolegami inżynierami elektronikami z PŁ.
W 90% koledzy patrząc na moje (no powiedzmy sobie szczerze - nie na miarę inżynierów z ChRL) dokonania) reagowali w stylu "Wow, ale czad ! Ty to jesteś jednak !"
Na moje pytanie, czego ich tam uczyli w takim razie, koledzy machali ręką i robili inne gesty wyrażające rozpacz. Drugie pytanie zadawałem - skoro sami z siebie nie mieli potrzeby się uczyć - to po cholerę w ogóle szli na te studia ? Odpowiedź przewidywalna i tragiczna - "żeby mieć inżyniera" i dostać lepszą robotę. Co oczywiście w zderzeniu z rzeczywistością (pracowaliśmy w jednej firmie, ja dyplomu nie mam :) - okazuje się fikcją chyba.
Oczywiście , nie znaczy to, że wszyscy tam tacy są. Ale wielu. Zbyt wielu.
Z pewnoscia Ci to humoru nie poprawi, ale niestety "inz" sie liczy, a wiedza, czy doswiadczenie niekoniecznie. W firmie, w ktorej pracowalem i pracowalo mi sie w miare dobrze przez ladnych pare lat, szefowa postanowila wprowadzic ISO 9000costam. Pracowalem jako serwisant, ale tak naprawde bylem od wszystkiego technicznego. No i jak nastalo ISO, to zatrudnili mgr inz. elektronika, a mi wkrotce podziekowali. Zanim to nastapilo, to mialem czas, zeby z bardzo sympatycznym zreszta gosciem pogadac. Nie wiem gdzie go uczyli, ale o uK to co najwyzej wiedzial, ze sa takie wynalazki, o silnikach krokowych dowiedzial sie ode mnie, jakich przewodow do transmisji po 485 uzyc - podobnie. No ale on jest 'wa fachowiec z dyplomem, a ja jestem geolog tez dyplomem (i co z tego). No i sie zastanawiam jak to jest. Na elektronice PW gdzie chadzalem sobie czasem na rozne wyklady poziom byl OK. Na Festiwal Nauki przygotowali (takze studenci) bardzo ciekawe rzeczy. Na taka uczelnie/wydzial ida ludzie z calkiem otwarta glowa, skoro zaliczaja kolejne lata matematyki, ktora np. mnie wystraszyla. Wyglada na to, ze jest to jedna z nielicznych uczelni ksztalcaca niezlych fachowcow, albo robia sama teorie, a realne projekty/problemy to juz jak kto uwaza.
No widzisz, a ja pamiętam, że jak belfer chciał mieć spokój, to wołał do tablicy i dawał temat do omówienia długi na całą lekcję. Dopiero po latach to zrozumiałem. Elektrotechnika teoretyczna? Jasne, tylko na każde pytanie dostawało się odpowiedź "muszę się przygotować, proszę się przypomnieć przy okazji". Po kilku takich odpowiedziach przestaliśmy pytać... doktora... o cokolwiek. Na dyplomie było zresztą podobnie, praktycznie monolog, bo bali się pytania zadać.
Ciekawe jak jest teraz... to znaczy po 20-tu latach.
Cóż, zapewne generalne opinie trudno wyciągać. Dzisiaj sam już sobie szefuję, i jeśli mam rozmawiać z jakimś kandydatem do pracy, to oczywiście zawartość CV ma znaczenie, ale zdecydowanie ważniejsze, przynajmniej dla mnie, jest czy osobnik coś umie i co. A to się daje zweryfikować bardzo prosto "proszę zaproponować rozwiązanie tego lub owego, przy takich a takich założeniach".
Od razu widać, czy ktoś wie o co chodzi, czy nie. Krótka piłka, jak to się mówi.
Żaden dyplom nie pomoże, jak delikwent jest głąbem. Ale być może ma to większe znaczenie w jakimś koncernie, choć i tam zapewne sam papier nie wystarcza. No, chyba że się zatrudnia pana inżyniera do podłączania żarówki do prądu, wtedy wiadomo, że każdy pacan (prawie) się nada...
Użytkownik "Tomasz Wójtowicz" <too snipped-for-privacy@spam.com napisał w wiadomości news:k8dcoh$aki$ snipped-for-privacy@srv.cyf-kr.edu.pl...
Zaraz... piszesz, że gościu nie umiał policzyć czegoś, co mają na matmie uczniowie podstawówki??
Ja się nie dziwię, ja się boję... Widziałem, jak koło mojego osiedla budowano drugie, ze szczegółami, bo mam bezpośredni widok z okna, a jak to się działo, to miałem akurat bardzo dużo czasu. Przypadkowo zgadałem się z jakimś starszej daty, więc domniemywam, że znającym dobrze swój fach, inżynierem architektem, który nawet w miarę to chwalił, ale jak mu powiedziałem, co widziałem z okna (on mieszkał na parterze mojego osiedla), to przez kilka sekund go zamurowało, a potem powiedział z dozą strachu "...tak to się domki parterowe buduje..." A poszło o fundamenty, które na chodzących piaskach mają ok. 3 metrów... uszczelnienie dylatacji już w kilku miejscach puściło...
Byla afera, że właśnie gdzieś jakiś most, świeżo zbudowany, to do dupy się nadaje. Też jak widzę niektóre nowe budynki, to obchodzę je z daleka.
Paru gości tanim kosztem finansowym i olbrzymim ludzkim, zaoszczędziło na wykonaniu swoich zadań w sposób właściwy. I tylko te bidne gołębie, które nie wiedziały, co się dzieje...
Niestety tak jest. Co prawda skończyłem co chciałem, ale zaczynałem na Politechnice we Wrocławiu na elektronice gdzie np. na starcie więcej punktów w klasyfikacji dostawał kolo z liceum (zielony w technice) a mniej po technikum elektronicznym (ludzie na prawde z głową i talentem). Po szkole wychodzili biegli teoretycy, którzy nie bardzo wiedzieli jak się trzyma lutownice. A powinno być tak żeby ktoś mógł robić to co robi dobrze i co lubi a reszta ma mu w tym pomóc. Ostatnio mieliśmy zjazd absolwentów w technikum i sami nauczyciele mówią że teraz to do szkoły pół-główki przychodzą. Smutne
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.