Hej,
Założyłem wątek na pl.soc.prawo:
ale piszę tu, bo chodzi mi o techniczną kwestię.
Wynajmuję mieszkanie. Instalacja jest TN-C-S, trzy bezpieczniki (B16) w mieszkaniu, instalacja prawdopodobnie była zrobiona podczas ostatniego remontu (był zanim się tu wprowadziłem).
Jeden z bezpieczników zabezpiecza światło w korytarzu i w łazience, jedno gniazdo w łazience i trzy gniazda w sypialni.
Problem polega na tym, że nawet jeśli światło jest zgaszone a wszystko od tych gniazd jest poodłączane, to i tak włączenie tego bezpiecznika powoduje wzrost zużycia prądu o 362W. Oczywiście nie chcę płacić za prąd, którego nie zużyłem, i jak to ugryźć prawnie to już na p.s.p. zapytałem, ale Was chcę zapytać, w jaki sposób podjęlibyście się zlokalizowania źródła, w którym ten prąd ucieka (doziemienie, jakiś ulot?) lub jest kradziony.
Jedno, co przyszło mi do głowy, to kamera termowizyjna. Której nie mam ani nie mam od kogo pożyczyć.
Drugie to cewka, podłączona do wzmacniacza i głośniczka, która wyłapie mi miejsca, w których przepływa prąd. Napięcie nie zaindukuje prądu w cewce i głośnik nie powinien buczeć, prąd zaindukuje i powinien. Powyłączałbym wszystko (również z gniazdek za wspomnianym bezpiecznikiem), zostawiłbym tylko ten jeden bezpiecznik włączony i przeszedłbym się od rozdzielnicy wzdłuż ściany.
Macie jakieś inne pomysły, jak to ugryźć? Wolałbym sposoby bezinwazyjne (tzn. bez prucia i rozłączania puszek), żeby potem nikt mi nie zarzucił, że grzebałem w instalacji...