Piezoelektryki były później, bawiłem się nimi mniej więcej w szkole średniej. A kondensatory wtykane do gniazdka, to czasy mojej podstawówki, wtedy o piezoelektrycznej zapalniczce nikt nawet nie słyszał, wtedy skarbem były kamyczki do zapalniczki :-)
Różnie bywało. Pamiętam, jak dyżurująca na przerwie nauczycielka fizyki (!!!) po wysłuchaniu skargi jednej skarżypyty zabrała winowajcy kondensator, po czym bawiąc się nim zamknęła go w dłoni. Był naładowany... :-)))) Była chryja, była...
J.