Zorganizowalem sobie zasilacz 5V o krotym bylo poprzednio.
Najpierw cel: Ciutke rozszerzyc mobilnosc (palmik na aku zyje jakies 2h).
Co mam: oryginalny zasilacz ktory mial dwa zrodla zasilania (siec i 12V) i nadal strona 12V->5V dziala ok. Palma ktory bez baterii zre 1-2A ze srednia w okolicach 1,2-1,5A. Ladowanie baterii to okolo 1,7A (miernik pokazuje raz zero a raz 1,7A wiec moze byc nawet i 2A ladowania). Po naladaowaniu pobor pradu jest na poziomie 1,7A co jakies 10 sekund na sekunde (liczone na oko). Wszystko zmontowane razem podczas pracy palma zre okolo 2-4A. Zasilacz 5V 8A (wyglada dosyc solidnie daje 5,3V).
Palmik oryginalnie dostawal z zasilacza dwa napiecia (4,3 i 4,8V) ale na pojedynczyn 5V3 dziala ok.
I teraz: Wygdybalem sobie ze mozna by zmontowac sobie baterie akumulatorow nimh.
8x2500mAh Polaczyc po dwa rownolegle, te cztery segmenty szeregowo i calosc do palma. Tu raczej problemow byc nie powinno. Ale teraz co z ladowaniem tych dodatkowych nimh? wersja 1: Podpiac je poprostu pod te 5v3 rownolegle do zasilania i palma bez zadnej kontroli.wersja2: Zrobic im jakas stabilizacje napiecia z tych 5v3 na te 4,8v i z nich odpiac sie pod palma.
wersja 3: ladowac je w osobnej ladowarce do akumulatorkow i podpinac recznie tylko w czasie podrozy.
Wersje 3 uznaje za oczywista i raczej bezkomentarzowa ze swoimi wadami i zaletami.
Interesuje mnie czy wersje 1 mozna zastosowac i nie spowoduje to szybkiego zabicia akumulatorkow?
A co do wersji 2 to rozwazam dowolna nawet pogmatwana metodyke byle bylbym w stanie ja polutowac. No chyba ze jest jeszcze jakies rozwiazanie...