Zachecony mrozami i podzielnikami ciepla przystawilem wentylator do kaloryfera.
Bez zadnych obudow, taki sredniej wielkosci pokojowy ustawiony w poblizu gornej krawedzi. Liczyle na to, ze bedzie wysysal cieple powietrze znad grzejnika, i przyspieszy przeplyw powietrza przez zeberka.
Dnia Sat, 3 Mar 2018 23:22:33 +0100, J.F. napisał(a):
Wymusiłeś cyrkulację powietrza i tym samym uśredniłeś temperaturę. Jak (czym, w ilu punktach, na jakiej wysokosci i w jakim położeniu, w jakich chwilach itd.) ją mierzyłeś?
Cos tym moze byc, ale z gory i z dolu sasiedzi, z dwoch scian wlasne pokoje, z trzeciej klatka schodowa ... w miare ciepla, pozostaje jedna zewnetrza sciana z duzym oknem.
Specjalnie ustawilem wentylator na wysysanie, zeby nie podgrzewal sciany zewnetrzej za kaloryferem, ale moze cyrkulacja w calym pokoju zrobila swoje.
Dnia Sun, 4 Mar 2018 10:21:05 +0100, J.F. napisał(a):
To opis bez kilku jeszcze parametrów. Jak chcesz sensownego komentarza to się wysil. Jaki termometr, ile czasu od ekspozycji do odczytu, co to środek pokoju czy tylko w poziomie czy również w pionie, czy drzwi były zamknięte cały czas, ile osób tam przebywało w trakcie itd. Precyzyjny opis doświadczenia pozwoli na właściwą ocenę.
Nie nie, nie tak! Ja tam z termy jestem noga, ale z opisu wątkotwórcy wynikać musi, że ową temperaturę kalafiora on by *obniżał*. Acz oczywiście mogło być tak, że (w jakiś tajemniczy sposób) podwyższał wskazania termostatu. Czy mogło tak być?
Zaś (jak już temat wypłynął) mi się zdarzyła taka historyjka, że swym piecem gazowym ogrzewałem całe... miasto! - i to w znaczący dla jego temperatury sposób, kilka stopni! Oczywiście opierała się ta obserwacja na przesądzie, i błędnej, teleologicznej interpretacji związku przyczynowo-skutkowego.
Otóż piec gazowy był dość upierdliwy w rozpalaniu (pominę na czym to polegało), to była taka wielce toporna, i niebezpieczna samoróbka. Dlatego odczuwałem opory przed jego włączaniem, a w konsekwencji i gaszeniem. Samo zjawisko występowało w porach przesileń: zima/wiosna, oraz jesień/zima. Wtedy to temperatury (na dworze) wahały się dość znacznie, co przekładało się, w nieco taki "z poślizgiem" sposób — na wahania temp. w domu. Jak już trudno było znieść temperaturę pomieszczeń (czy gdy za niska, czy za wysoka) to piec rozpalałem, albo gasiłem. I co? ano pogoda się odmieniała, i albo marzliśmy, albo pociliśmy się jak ta ruda mysz.
Powtarzało się to na tyle często, że doszedłem do wniosku, że gdy zapalam piec, to zmienia się, na *skutek tego* - temperatura w mieście. No więc pomyślałem sobie, że magistrat powinien mi do tego ogrzewania dopłacać, i to baaardzo dużo. No ale czy jakiś urzędnik by to zrozumiał?
Pewnie uśredniłes. W końcu nad kaloryferem temperatura też pewne spadła. Pomierz w kilku punktach przed i po, przy ścianach, oknie, drzwiach, a powinno się wyklarowac.
W dniu niedziela, 4 marca 2018 14:54:48 UTC+1 użytkownik Zenek Kapelinder napisał:
Nic nie da chłodzenie podzielnika ciepła. Podzielnik ciepła jest tylko urządzeniem ułatwiającym (w bardzo niedokładny sposób) podzielenie kosztów ogrzewania bloku na poszczególne mieszkania. Sens może mieć chłodzenie głowicy termostatycznej. Chłodzenie głowicy najłatwiej zrobić owijając ją mokrą szmatką. Co jakiś czas trzeba niestety uzupełnić wyparowaną z niej wodę.
Mój kuzyn kupił sobie zeszłej zimy żyrandol z wentylatorem, żeby mu lepiej rozprowadzał ciepłe powietrze po pokoju (tak pisali w ulotce). Zrobiliśmy eksperyment. Po 10 godzinach pracy wentylatora w pustym pokoju temperatura nie podniosła się ani o stopień. Po prostu, większy przepływ powietrza przez kaloryfer kompensowany był równie większym przepływem powietrza wzdłuż źle zaizolowanej ściany. Czyli moc wzrosła, ale bilans energetyczny pozostał taki sam.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.