Wakacyjnie i audiofilsko :p

formatting link
formatting link

Moim skromnym zdaniem, kable usłyszymy wtedy gdy będziemi nimi nap... o rynnę, lub poręcz na klatce...

Tak, tylko czy to akurat musza być kable ;-)

Włodek

Reply to
invalid unparseable
Loading thread data ...

W piątek wymieniałem znajomemu kabel od słuchawek - miał kupić jakiegoś "dawcę" ale zamiast posłuchać rad jak wybrać kupił najtańsze słuchawki dokanałowe za 5 zł.

Przylutowałem jedną słuchawkę - gra ładnie i czysto, przylutowałem drugą

- zonk. Słuchawki brzmią jakby je ktoś wsadził do puszki - mowa bardzo cicho, zniekształcona i w ogóle brzmią "nie tak".

Wymieniłem na jakiś kabel z zapasów i jest ok, ale nadal mnie zastanawia jak się zrobił ten filtr - sprzężenie pojemnościowe? Indukcyjność przewodu?

Reply to
Michoo

A może najprostszym wyjaśnieniem jest to, że pochrzaniłeś kabelki ? W tych taniutkich prawie-słuchawkach czasem "gorący" i masowy się nie różnią, przekrój 0xnic a i polutować się tego cholerstwa nie daje

Reply to
pilocik

"pilocik" <pilocik snipped-for-privacy@neostrada.pl

Ja te lineczki maczam w kropli zmywacza do farb (taka pianka w spray-u). Przygrzeję lutownicą i już się pięknie cynują.

Robert

Reply to
Robert Wańkowski

A może nie pochrzaniłem? Nawet pomierzyłem, bo podejrzewałem najpierw nierówny opór.

Jak się ma parę pomarańczowy-zielony i pomarańczowy-czerwony to faktycznie łatwo się pomylić.

Kup w aptece listek polopiryny S, cynuj kabelki w ~300 stopniach i zapomnij o problemie z lutowaniem ;)

Naprawdę - gorący kwas natychmiastowo czyści miedź z emalii, ale lepiej nie wdychać.

Reply to
Michoo

Użytkownik "pilocik" <pilocik snipped-for-privacy@neostrada.pl napisał w wiadomości news:51db2804$0$1262$ snipped-for-privacy@news.neostrada.pl...

Aż chyba kupię do zabawy, bo jak mi się trafia coś z tanich słuchawideł, to kabelki są często kolorowe dzięki emalii, której wystarczy dotyk lutu i topnik, żeby lutowanie przebiegło pomyślnie... oczywiście wszystko z użyciem lutownicy... mam taką za dychę kupioną w WGE przy GUS-ie, mocno grzeje, może dlatego? Prawdą jest jednakże, że parę bladzi zwykle puszczam przy takiej okazji. Do swoich słuchawek Philips (SHP1900), co kiedyś tak narzekałem, że kabel jest syf (i to totalny), kupiłem (sklep na Wiktorskiej, Warszawa) 3 metry przewodu mikrofonowego, zdążyłem już krzesłem rozwalić zewnętrzną izolację, a nic się nie przerwało i gra gites. Oczywiście, uszkodzenie zabezpieczyłem. Więcej do szczęścia mi nie trzeba.

Reply to
Anerys

Tylko jest jeden problem - wtyczki do montażu ręcznego są dość duże, a to w przypadku sprzętu przenośnego powoduje duże naprężenia i tendencję do wyrywania gniazda. A samodzielne zalewanie wtyczki jest lekko upierdliwe.

Reply to
Michoo

Dlatego kupuje się kabel z wtyczką i wtedy nie ma problemu. Na dodatek odpada dość upierdliwa robota z jackiem (przynajmniej ja tego nie lubię).

Pozdrawiam

DD

Reply to
Dariusz Dorochowicz

Użytkownik "Dariusz Dorochowicz" <_dadoro snipped-for-privacy@wp.com napisał w wiadomości news:krh54i$em3$ snipped-for-privacy@mx1.internetia.pl...

Mini-jack 3mm?

Nie bardzo rozumiem o co chodzi... że jak ręcznie zarobię wtyczkę, to mi będzie wyrywało z gniazdka, a jak fabryczna, to nie? Ja po migrenie z rana, więc jeszcze jestem lekko skołowany...

Ja tam nie miałem wielkiego problemu - rozpieprzyłem wtyczkę, oczyściłem, zalutowałem co trzeba, klej superglue i ściśnięcie połówek, trzyma się kilka miesięcy i rozpaść się nie chce... Jak ktoś się nie czuje na siłach zarabiać mini-jacka, to nie ma sprawy, ale ja się czułem na siłach, więc cóż, rzeczywiście cokolwiek upierdliwe było, ale jaka fajda, gdy zabanglało zgodnie z oczekiwaniami :)) Może nie wygląda to ślicznie i uroczo, ale DZIAŁA I NIE ROZPADA SIĘ :)) A już zdarzyło mi się nogą zaczepić za kabel i spieprzyć towar ze stołu, wyrwanie wtyczki z gniazdka też w ten sposób zaliczone... Żyje, nic nie przerywa, nie zwiera, dobry kabelek kupiłem :)) Jak trzeba, to sztukuję takie kabelki, połączenie jest mocniejsze, niż sam kabel. Także smycz psowa automatyczna - dwa zesztukowane sznurki... coś ostatnio klej się pogorszył i nie penetruje tak dobrze, a jest to istotne do poprawnej naprawy. Ale już zaczynam to obchodzić. Sznurek kiepskawy i się przeciera. Drugi pies chwilowo, z tego powodu, chodzi na zwykłej smyczy.

Reply to
Anerys

W dniu 2013-07-09 16:39, Anerys pisze:

OK, jak użyłeś starego, to OK, cyna itp... Mnie cholera bierze przy nowych, które za nic nie chcą się dać pocynować, a jak już się to w końcu uda, to plastyk się topi. Mnie w tym momencie coś bierze i odbiera ochotę na dalszą zabawę. Ja wiem, kwestia znalezienie nie dość tandetnego wtyku. Tylko że na tyle rzadko się z tym problemem stykam, że na razie nie trafiłem na taki, który mógłbym polecić z czystym sumieniem. A na dodatek koszt kabelka z zarobioną wtyczką z reguły nie jest wiele wyższy niż bez wtyczki - a na co ja mam się tym zajmować? Na dodatek mam "obcykane" dobre kabelki...

Pozdrawiam

DD

Reply to
Dariusz Dorochowicz

Użytkownik "Dariusz Dorochowicz" <_dadoro snipped-for-privacy@wp.com napisał w wiadomości news:krh9bu$s4o$ snipped-for-privacy@mx1.internetia.pl...

Tak, z cyną. Mam jeszcze szpulkę tinolu.

Nawet z topnikiem? Ja zrobiłem najprostszy - kalafonia z izopropanolem, do konsystencji syropu, kropelka na miejsce i sru.

Znam ten ból, najgorsze, jak lutujesz miejsce, z którego odpływa ciepło na jakąś masę, mocno utrudniając działanie. W tym niezastąpiona była moja stara setka z grubym grotem, nawet grube chassis stalowe ulegało :)

Użyłem oryginalnego, jaki był. I nawet był w niezłym stanie, tylko kabel (dosłownie) rozsypywał się w palcach. Kabel won, wtyczka do dekompozycji. Dzięki temu "wiem, co jem", znaczy się, że to, czego użyję, ma cechy, których oczekuję, że nie zalano tego byle gównem, że wtyczka nie została fabrycznie zagnieciona byle jak, że jej się wszystkie styki ruszały... Po zalutowaniu ponowna kompozycja wtyczki i 100% wiem, ze wszystkimi konsekwencjami zaniedbań, czego mogę się spodziewać. Zepsuje się, kupię nową za dwa złote... Albo inną zdekomponuję...

Kawałek czasu temu, w sklepie elektronicznym przy E.Plater, ale już jak podupadł... to był chyba '98, +-2 lata, kupiłem wtyczuszkę. Bo coś mi się tam rozpadło i chciałem naprawić. Naprawiłem. A tu chuj - nie gra, pardon le mot. Przy poruszaniu - dźwięk wskakiwał, by zaraz zniknąć, czy się zmonofonizować... Rozebrałem - a wtyczka to się nawet do brandzlowania nie nadaje. Cóż, za późno było na reklamację, bo zalutowane i zagniecione... kupuję nowe... Ale pomny sprawy, poszedłem z omomierzem, własnym. Na 10 wtyczek, jedynie dwie nadawały się do użytku, to je kupiłem. Aż mi szkoda było sprzedawcy, ale cóż, kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi.

Nie mówię "nie", po prostu, jak już się za to zabrałem, to wolę wszystko zrobić sam... Gdybym miał tokarkę, to i wtyczki bym sam robił :))

W to nie wątpię :) Po prostu jestem nieufny wobec pewnych rzeczy i może niepotrzebnie, niesłusznie, ale są rzeczy, które robię "naokoło". Jak kot, który spieprza przed psem nie drogą najlepszą i najprostszą, tylko wielokroć sprawdzoną i pewną...

Reply to
Anerys

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.