trochę o systemie

w związku z pytaniem które ukazało się nieco wyżej, chciałbym zapoczątkować dyskusję o pracy dla elektroników... jeśli Ktoś ma coś do powiedzenia to niech nam wszystkim zrobi przusługę i napisze jak to jest z pracą w elektronice...

ja zacznę: pewna poważna firma elektroniczna, produkująca masę różnorodnego sprzętu RTV i nie tylko, zaczeła wysyłać oferty pracy do ELEKTRYKÓW (ludzi naprawiających lodówki, pralki itp.), proponując im full support za to, że zaczną naprawiać sprzęt elektroniczny tej firmy... ciekawe to, bo to takie podejście typowo europejskie, nie dać elektronikom bo nie zasłużyli poparciem, a dać tym co... wykazali się, co z tego, że nie mają pewnie pojęcia...

Reply to
identifikator: 20040501
Loading thread data ...

W dniu 2012-04-10 13:37, identifikator: 20040501 pisze:

Powiem tak czlowiek z wyksztalceniem "elektrycznym" to nie naprawiacz lodowek albo pralek a ktos kto nabyl wiedze teoretyczna i praktyczna nezbedna do pracy z pradem elektrycznym gdziekolwiek by on nie plynal.

W szkolach nie wiem jak teraz ale kiedys byly okreslone kierunki ktore roznil;y sie liczba godzin z okreslonego zakresu wiedzy i taki np technik elektronik o specjalizacji EMC potrafil teoretycznie poradzic sobie ze sprzetem typu komputery co nie oznacza ze nie potrafil naprawic pralki lodowki lub podlaczyc kabel energetyczny do transformatora.

Reply to
K

W dniu 2012-04-10 14:14, K pisze:

Jednak nadal jest wielu elektryków, którzy pojąć nie mogą, że przez źle położony czy uszkodzony kabel UTP (ale mający ciągłość w sensie elektrycznym) sygnał nie chce przejść :(

Nie zawsze (często?) elektryk == elektronik

Jest wiele niuansów i tu i tam.

Reply to
Adam

W dniu 2012-04-10 14:39, Adam pisze:

Chyba troche pojechales po bandzie elektryk wie doskonale ze jak przewod UTP ciaglosci miec nie bedzie to dzialac tez nie bedzie. Raczej powiedzial bym ze problem moze byc z prawidlowym ulozeniem tzn kolejnoscia przewodow bo z takim czyms juz sie spotkalem podobnie z w.cz. to co jest oczywiste dla pradow m.cz. niekoniecznie dla w.cz. No i ta cholerna elektroenergetyka to jest dopiero temat do rozwazan.

Reply to
K

W dniu 2012-04-10 14:44, K pisze:

Ależ ja o tym pisałem:

Specjalnie też nie ująłem elektryka w cudzysłów, aby nie sugerować, iż chodzi o "elektryków" po kilkugodzinnym kursie przyuczającym do zawodu. Bo takich, reprezentujących poziom dawnego OHP też widziałem :(

Chodzi o to, że spotykałem "prawdziwych" elektryków, którzy jednak "nie wierzyli" w w.cz. ;) Nawet wykresy z jakiegoś Fluka niewiele pomagały.

Reply to
Adam

nie o to mi chodziło, Kto ostatnio był na jakiejś rozmowie kwalifikacyjnej? jak ona wyglądała?

Reply to
identifikator: 20040501

to milczenie jest wymowne...

Reply to
identifikator: 20040501

Użytkownik identifikator: 20040501 napisał:

Nie podajesz warunków umowy, jaką podpisują, więc trudno tu o dyskusję. Sprzęt AGD jest już mocno zelektronizowany, są mikroprocesory. Ktoś to naprawia, głównie przez wymianę modułu ale przedtem wykonuje selftest, zagląda do serwisówki, leci palcem po schemacie wyszukania uszkodzenia i może w ten sposób natrafić na polecenie wymiany pompy wodnej, to i ją wymienia, bo tak pokazał komputer. Mechanik samochodowy albo współpracuje z elektronikami wyspecjalizowanymi w tej technice, albo sam takiego zatrudnia inaczej sobie nie poradzi z nowoczesnymi autami. No chyba że sam to potrafi. Sprzęt RTV można naprawiać tylko wymieniając moduły, bez wymiany uszkodzonej części w tym module. Przykładowy monitor LCD składa się z trzech bloków: matryca, płyteczka (!) przetwarzająca sygnał ze złącz na standard matrycy i dużo od niej większa płyta zasilacza, zasilająca jeszcze podświetlenie CCFL. Znajdź jeden padnięty moduł, wymień, skasuj. Można jeszcze podyskutować nad wymianą CCFL w samej matrycy, choć to może już być zakazane, bo nie uzyska wymaganej jakości. Serwisy autoryzowane dość często tak działały i wcale mnie to nie dziwi

- nie pozwalały "swoim" na grzebanie w modułach, ponieważ potem nie gwarantuje odpowiedniej jakości pracy modułu. Płyty wielowarstwowej, lutowanej w ochronnej atmosferze wewnątrz maszyny nie polutujesz tak samo na stole. Mogę podać trochę dziwny na pozór przykładów. Instrukcja serwisowa do zasilacza kamery pewnej firmy składała się z jednej kartki, zawierającej informację o nienaprawialności tego zasilacza i wymaganej wymianie kompletnego środka na nowy. Instrukcja serwisowa obiektywu fotograficznego ogranicza się do opisu jak dobrać się do środka i jak wymienić kompletny blok optyki. Nie ma możliwości wymiany pojedynczych soczewek, naprawy silnika AF, przysłony, procesora obiektywu, brak opisu justowania. To jest czarna skrzynka dla naprawiacza. Jeszcze inny przykład - pewna firma podpisywała umowę o serwis na terenie małego, starego województwa tylko z jednym serwisem. Tak było na terenie całej Polski. Absurdalne? Ich prawo, dbali o brak konkurencji i wysokie koszty napraw pogwarancyjnych, bo inaczej tego nie nazwę. Inny serwisant nie mógł kupić części, nawet jeżeli znalazł usterkę. Mieli takie prawo, nic mi do tego. Firma duża, produkuje dobre urządzenia z szeroko pojętej elektroniki nie tylko domowej. Serwisy, które znam, dzisiaj pracują wielokierunkowo, przede wszystkim handlują, naprawiają na miejscu co się da, resztę podrzucają do autoryzowanych, montują zwykłe radia i CB w samochodach, są przedstawicielami platform satelitarnych, montują anteny i jeszcze coś tam robią. Możesz u nich kupić telefon, aparat fotograficzny i całą resztę RTV. AGD jescze nie wszyscy sprzedają :-), choć nie łączą z naprawą pralek. Pewnie do czasu. Nie mogą sobie pozwolić na wąską specjalizację, bo padną, jak tylko gdzieś nastąpi obniżenie popytu na usługi/sprzęt jednego rodzaju. To są serwisy/sklepy istniejące bardzo długo, więc pewnie wiedzą co robią a robią dużo i nieźle się mają. Piwniczne złote rączki w mojej okolicy wyginęły z końcem importu staroci z Niemiec. Podsumowując - być może Twój przykład pochodzi z firmy chcącej wejść na rynek ze swoim sprzętem i taki właśnie mają pomysł. Odbieranie sprzętu ze sklepów im się nie kalkuluje lub totalny brak naprawiacza jadącego do klienta źle wpływa na ich wizerunek, sami nie chcą tworzyć swoich a że gość wyjmie śrubokręt, fachowo pocmoka i każe ładować do samochodu, to już sprawa podpisanej umowy, opracowanych procedur, odbytych szkoleń - w końcu piszesz o supporcie. Ewentualnie ich dotychczasowa sieć serwisowa zaczęła stroić fochy, więc szukają argumentów na ich ukrócenie. Parę lat temu głośna była afera z siecią dystrybucyjną jednej z sieci komórkowych, która po prostu z dnia na dzień przeszła do konkurencji (Play?), pozostawiając na lodzie dotychczasowego chelbodawcę. To jest biznes, musisz wiedzieć co jest w umowie. Jak źle podpiszesz umowę, to Cię potem pani Jaworowicz pokaże w swoim programie :-)

Maciek

Reply to
Maciek

ale mi nie o to chodziło, chodzi mi o to jak dystrybuowane są ogłoszenia o pracę wśród elektroników, regularnie czytuję co trzeba i widzę, że oficjalnie to nic się nie pojawia... więc jak to jest? mam swoje domysły, ale nie w tym rzecz, ja chcę wiedzieć jak to jest faktycznie... i oczywiście obwiniam za to Tuskowych przyjaciół, żeby Ktoś nie musiał się już produkować na ten temat...

Reply to
identifikator: 20040501

W dniu 2012-04-10 20:46, identifikator: 20040501 pisze:

A widziales np zeby nowootwierany supermarket dawal ogloszenia do lokalnej gazety ze poszukuje pracownikow ? Pewnie nie bo jak wiesz w naszym kraju od lat prace zalatwia sie przez znajomych i poczta pantoflowa, zanim taki np supermarklet sie otworzy juz na ichnim biurku leza setki ofert z CV i tak jest w kazdej branzy. Urzad pracy i ogloszenia to fikcja a jesli juz to szukaja frajerow albo wysoko kwalifikowanych pracownikow.

Reply to
K

Użytkownik identifikator: 20040501 napisał:

Tuska w to nie mieszam. Pytasz w końcu o pracę dla elektronika sztuk jeden - osoba prywatna do zatrudnienia, czy o ofertę rozszerzenia działaności dla już istniejacego serwisu? Do znanych mi serwisantów/ właścicieli sklepów RTV po prostu zwracają się osobiście lub mailem ze swoją ofertą na serwisowanie i/lub sprzedaż wyrobów. Oni się reklamują ze swoimi usługami, więc łatwo ich znaleźć. To jest moim zdaniem lepsze rozwiązanie, niż szukanie początkujących i martwienie się o to, czy zrealizują warunki umowy. Sklep/serwis RTV dostaje ofertę sprzedaży np. maszyn do szycia, ma wolne miejsce, uzgodni wszystkie warunki dostaw, naprawy, warunki płatności, szkolenie dla pracowników itp, to zaczyna współpracę. Czasami jest tylko warunek, żeby nie sprzedawali wyrobów innych firm ale to tylko przy sieciach komórkowych, czy platformach cyfrowych. Nie znam warunków działania serwisów AGD, nie moja branża. Jeszcze tylko uzupełnię Twoje wątpliwości, czy naprawiacz pralek poradzi sobie ze sprzętem RTV:

formatting link
Ten sobie poradzi. Maciek

Reply to
Maciek

Powitanko,

Moim zdaniem sprawa wyglada tak:

  1. Jak ktos ma wiedze i dojscie do klienta, to specjalizuje sie w 1 rzeczy i w tym kierunku opracowuje nowosci, pod to ustawia produkcje. Nikt mu z zewnatrz potrzebny nie jest, bo sam spokojnie wszystko ogarnia. Wiec tu sie raczej roboty nie znajdzie, no chyba, ze jestes guru w jakies specjalnosci i mozesz pomoc. Wtedy dostaniesz zlecenie na
1 opracowanie, potem moze kiedys nastepne i juz. Nikt Ci ZUSu i pensji placic nie bedzie na stale, cudow nie ma.
  1. Serwisanci - wszystko obstawione. To tak jak z urzednikami, w zyciu nie widzialem ogloszenia: "Urzad x zatrudni...". Mozliwosc jest tylko 1

- znajomy da cynk, ze moze cos bedzie i jak masz znajomego, to praktycznie do konca zycia zawodowego stabilna praca, pensyjka na czas, ZUS, 13-tka, nagrody za to, ze robisz to, co masz w obowiazkach itd. W serwisie oczywiscie stabilnosci zatrudnienia nie ma, ale metoda zdobywania pracy taka sama.

  1. Produkcja, well, jesli masz zoltawy odcien skory (i nie jest to zoltaczka), skosne oczka i bedziesz lutowal 10000 elementow na s za dolara na dzien, to masz szanse konkurowac;-)
  2. Jest kilka firm, ktore regularnie daja ogloszenia. Owa regularnosc jest nieomylnym znakiem, ze szukaja frajerow na okres probny, a potem cykl rozpoczyna sie od nowa. Wiem, sprawdzilem.
  3. Zachodnie firmy - maja gdzies naszych inzynierow, maja swoich, oddzial w RP nie ma zadnego wplywu na calosc koncernu, a jego zarzad jest przekonany, ze u nas po stolicy niedzwiedzie chadzaja, jezdzi sie furmankami, a nieliczni pismienni pisza cyrylica. Do produkcji u nas nie trzeba elektronikow, skladania urzadzen do kupy mozna nauczyc malpe.
  4. Czasem ktos potrzebuje urzadzenia. Daje ogloszenie. Idziesz, rozmawiasz, okazuje sie, ze gosc nie do konca wie czego chce. Wiec w swej naiwnosci opracowujesz mu cos, pokazujesz, dowiadujesz sie, ze jeszcze jakis szczegol by sie przydal. Oczywiscie ten dodatek calkowicie burzy koncepcje opracowania i wymaga rozpoczecia pracy od poczatku. Po kilku takich cyklach zleceniodawca-zawracacz-dupy sie rozmysla. Wnioski:
  5. Uczyc sie, uczyc sie przez dlubanie samemu, czytanie.
  6. Mozna liczyc na szczescie
  7. Bez szans, male serie - nie utrzymasz sie z tego.
  8. Omijac
  9. Jak chca zatrudnic, to raczej jako tansza wersje malpy, nie rozwiniesz sie tam
  10. Omijac, ja takich rozpoznaje po pierwszych paru zdaniach. Niedokonczone gadzety w szufladach przypominaja mi, ze malo konkretnych ludzi trzeba omijac. No ale ja mam o tyle trudniej, zem geolog i elektroniki uczylem sie/ucze sie sam i w pewnych dziedzinach nie mam szans konkurowac z kimkolwiek, kto skonczyl Polibude, chocbym nie wiem jak chcial.

Pozdroofka, Pawel Chorzempa

Reply to
Pawel "O'Pajak

najbardziej ciekawi mnie jak to jest z rekrutacją na studiach, to jest najbardziej interesujące... jakoś nie zauważyłem jak to się na Polibudzie Warszawskiej odbywało, może dlatego, że szczególnej wagi do tego nie przykładałem...

Reply to
identifikator: 20040501

no niezłe, dzięki Panowie, chciałbym kiedyś poznać te wszystkie ciekawostki (może nie na własnej skórze)...

Reply to
identifikator: 20040501

W dniu 2012-04-10 21:53, identifikator: 20040501 pisze:

Na studiach szukaja frajerow na praktyki do czarnej roboty.

Reply to
K

identifikator: 20040501 snipped-for-privacy@go2.pl napisał(a):

System jest prosty. Rządzi ten co płaci. Z własnego doświadczenia. Z czynnych zawodowo elektryków niewielu nie ma uprawnień na minimalnym poziomie, czyli do

1 kV. Z czynnych zawodowo elektroników niewielu taką grupę ma.
Reply to
kogutek

To nie jest czat, jak będziesz sam sobie odpowiadał co parędziesiąt minut to możesz sobie dowolne wnioski wyciągać :]

L.

Reply to
Lisciasty

Naprawdę musisz to karmić?

Reply to
RoMan Mandziejewicz

oj nie zgodzę się, weźmy na przykład Romana... został moderatorem elektrody, toż to elita nad elitami...

Reply to
identifikator: 20040501

ćwicz refleks, jak przeruchać dyskusję na "właściwe tory"... może zostaniesz moderatorem...

Reply to
identifikator: 20040501

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.