Specjalistyczna firma audio szuka programisty FPGA i mikrokontrolerow

Społeczności mało mnie obchodziły. Bawiłem się w tworzenie własnych sieci. Jeżeli masz na myśli Internet, instaluję go, tworzę sieci kiedy zaczął być u nas w miarę dostępny to nazywało się chyba IDS czy jakoś tak, przed DSLami i ISDNami. Przedtem budowałem własne bawiąc się mikrokontrolerami 8080 i Z80, potem PIC. To były moje "modemy" zaś na biurku dumnie wypinał klawiaturę "komputer" klasy MSX. Czyli sieciami zajmuję się circa 28 lat. Od lat 10 przede wszystkim sieciami, elektronika umarła.

Odpowiedziałem na twój post, że nie przyjąłbyś pracownika zgłaszającego poprawki. Dlatego odpisałem, to zła postawa. Słuszność czy nie zgłaszanej poprawki nie jest istotna. Pracownik wykazał inicjatywę, zaangażowanie w sprawy firmy i ty mu na to spadaj. Ponieważ zajmuję się aplikacjami internetowymi napisałem o utf bo to mój chleb powszedni. Jeżeli odnosisz to do postów w istocie może być chociaż utrzymywanie różnych standardów dla różnych usług jest niekonsekwencją. Można to zaakceptować historycznie podobnie jak Windows do dzisiaj obsługuje programy DOSowe. Przynajmniej powinien chociaż idzie mu to coraz trudniej. Nie wiem czy Windows7 jest w stanie obsłużyć aplikacje

*.com a na pewno nie obsłuży tych sięgających do sprzętu poza biosem.

JanuszR

Reply to
JanuszR
Loading thread data ...

Pan JanuszR napisał:

No to chociaż tym, którzy się starają.

Wyłącznie z ich winy i na ich prośbę.

Ale tak konkretnie, co trzeba zrobić, jaki system sobie obstalować, żeby nie móc czytać stron nie móc przeczytać strony zadeklarowanej na przykład jako ISO-8859-*? Bo napisać stronę z prawidłowo opisanym "zunifikowanym kodowaniem utf", która będzie nieczytelna na wielu komputerach, to ja oczywiście potrafię.

Czy jest w tym coś złego?

Trudno. Tego się spodziewałem.

Z tym że ta właściwa, to nie zawsze ta sama. Jak piszę do kogoś list i wtrącam do tego ruskie słówka (a zdarza mi się), to nie piszę ich cyrylicą, choć mogę. Taki jest obyczaj, tak się przyjęło, tak jest lepiej i wygodniej. Podobnie w książkach (o tzw. literaturę piękną chodzi).

Czytanie bukw idzie mi w miarę sprawnie, ale chwilę trwa zanim się przestawię. Dlatego wysoko cenię sobie możliwość automatycnej transkrypcji. Kojarzę parę słów arabskich, czy nawet gruzińskich

-- ale nie wtedy, gdy napisane oryginalnym alfabetem. Hiragany i katakany też się nigdy nie nauczyłem (nie mówiąc już o krzakach kanji), więc doceniam hepburna. Naprawdę, nie każdy musi być wielkim poliglotą.

No to pisze właściwą (może nie czcionką, a kodowaniem). Do wyboru ma utf-8 albo iso-8859-2, jedno i drugie równie dobre, jeśli prawidłowo zadeklaruje. A jak trafi to na USAńca bardzo dzkiego, to najwyżej przeczyta by "zrobic mu laske". Trudno, jego sprawa.

No jasne, bo prawdziwy fachowiec, to zwykle mówi "panie, tego kurna nie idzie zrobić".

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

utf może być nieczytelna jedynie na systemach nie korzystających z języków pochodzenia łacińskiego, czyli jak pisałem gdzieś tam na wschodzie począwszy od Rosji. Nie oznacza to oczywiście, że powinniśmy tamtym ludziom wciskać utf, na każdy region stosujemy właściwą tablicę kodową. Czy to takie trudne do zrozumienia? To, że od biedy można cyrylicę przeczytać podstawiając iso jest erzatzem a nie rozwiązaniem. Od biedy można też jechać nie mając kompletu kół w pojeździe. Udawanie, że tak jest dobrze mnie wydaje się co najmniej dziwne.

JanuszR

Reply to
JanuszR

Pan Michoo napisał:

Pal diabli głupsze programy, je można potraktować choćby "kill -9", ale gorzej z ludźmi. Załóźmy, że dyskusja (w Usenecie, dla uściślenia) utrzymana jest w jednym kodowaniu i że jest to utf-8. Jak wytłumaczyć wszystkim, że pewnych znaczków mają nie używać, bo wprawdzie ich komputer je zna i pokazuje, ale 97,26% dyskutantów ich nie zobaczy? Odpowiedzialnoć, która przy mniejszych tablicach kodowych spoczywała na maszynie, teraz spadła na ludzi.

No i 78,92% "fachowców od nowych technologii" tak do tego podchodzi. Nie potrafią zinterpretować nagłówków, więc z góry zakładają sobie jeden sposób kodowania. Wystarcy popatrzeć na dziesiątki dzikich bramek WWW do Usenetu -- 84,97% z nich pokazuje takie krzaki, że aż zęby bolą.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan JanuszR napisał:

Kompletne brednie. Akurat w Azji zyski z Unikodu są największe, a potrzeba wprowadzenia była bardzo pilna, bo nie ma innego dobrego standardu zapisu tamtejszych alfabetów. Może poza cyrylicą, która ma swoje ośmiobitowe (a nawet siedmiobitowe) kodowanie, teraz na wymarciu (z powodów oczywistych, bo o ile wstawki cyrilicą w tekstach łacinką rzadko są potrzebne, to w rosyjskich tekstach alfabet łaciński przydaje się często).

Nie trzeba było wciskać, sami ochoczo wzięli.

Zależy dla kogo. Nie wszyscy bukwy znają, choć język "ogólnosłowiański" rozumieją.

Jak rozumiem, jest Pan z tych, co to się cieszą jak widzą gdy coś jest pięknie napisane tajskimi krzaczkami (byle nie na pergaminie zrobionym z wordpressa), ale żeby przeczytać co autor chciał przez to powiedzieć, to już niekoniecznie.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Widać...

[...]

Poprawki czego? Obowiązujących standardów deklaracji charsetu? Do szefa swojej firmy? Tobie się coś nieźle wali...

Pracownik wykazał całkowitą ignorancję i arogancję. Nie posiada własciwej wiedzy i jest zwykłym bucem, który dał plamę na samym wejściu.

[...]
Reply to
RoMan Mandziejewicz

Przykro mi to stwierdzić ale z takim podejściem bucem jesteś ty. JanuszR

Reply to
JanuszR

formatting link

Reply to
RoMan Mandziejewicz

Cieszy mnie gdy strona jest właściwie zrobiona. Jeżeli miała być w tajskie krzaczki to takowe powinny się na niej pojawić. Zabawa w podstawianie tablic to amatorka.

JanuszR

Reply to
JanuszR

W dniu 20.08.2011 18:52, RoMan Mandziejewicz pisze:

Ale to ty masz burdel na ekranie po tym jak taki wynalazek zacytuje twój post napisany w 8859-1 od razu w 8859-2 albo wstawi treść, odpowiadający dopisze plznaczki po czym wszystko pójdzie w kodowaniu z cytowanego postu. Trafiają się co pewien czas takie potworki.

Dlaczego? Standard zawiera kilkanaście kodowań - każde składające się z ASCII w niższej i znaków narodowych w wyższej części. Definiuje je jeden dokument. "Mniejszość numerku" jest słabą przesłanką do tego, że coś jest bardziej poprawne od czegoś innego.

Co do piętnowania za nią - zgadzam się. Co do stosowania się do niej - imo jest to bez sensu.

Reply to
Michoo

Pan JanuszR napisał:

Przecież to zupełnie różne sprawy, czy to aż tak trudno zrozumieć?

Strona tajska (czy cokolwiek innego, mail na przykład), zrobiona właściwie, ma *w sobie* tajskie krzaczki. Ale nie chodzi tylko o sam tekst, a również o możliwości jego interpretacji (wyświetlenia). Tajowie widzą to w swoim alfabecie, trudno żeby miało być inaczej. Ja też tak widzę i nawet mnie to trochę cieszy. Ale jakiś Bardzo Dziki USAńczyk może nie zobaczyć nic, albo zgoła całkiem inne krzaczki. Mnie by interesowało, żebym mógł *również* widzieć transkrybowany tekst, tak jak mam to w cyrylicy. Proszę mi wierzyć, to bywa *bardzo* potrzebne. Niestery, Tajowie się nie postarali.

Nie, to zajęcie dla profesjonalistów wysokiej klasy. Amatorzy, a marni "fachowcy" tym bardziej, nie są w stanie pojąć nawet tego, że transkrypcja, to nie to samo co "podstawianie tablic".

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Cóż to takiego ta "transkrypcja"? Czytanie cyrylicy w alfabecie łacińskim strony która w oryginale ma być w cyrylicy jest zajęciem dla profesjonalistów? To chore, strona jest adresowana do kreślonego kręgu osób i ma być przez nie w sposób poprawny odczytywana. Jeżeli chcemy poszerzyć krąg osób przystowujemy stronę o kolejne tablice. Sprawa jest w pełni jednoznaczna. Kombinacje aby "Dziki USAńczyk" mógł odczytać informacje nie przeznaczone dla niego to amatorka. Jeżeli mamy pęd na "Dzikiego USAńczyka" to robimy stronę w jego języku zwyczajnie w utf a on jeżeli ma problem, niech się dokształci. Kombinacje aby mógł odczytać mandaryński alfabetem łacińskim nie mogą zakończyć się sukcesem ponieważ on mandaryńskiego nie zna. Podobnie ja dawno już zapomniałem rosyjskiego i przedstawianie mi go w naszym alfabecie jest bzdurą. Nawet nie będę usiłował tego odcyfrować. Jeżeli strona ma być dla mnie powinna być w języku polskim od biedy w angielskim i tyle.

JanuszR

Reply to
JanuszR

Pan JanuszR napisał:

Wprost przeciwnie -- dla nieprofesjonalistów, dla takich, co nie znają cyrylicy. Dla nich to jedyna metoda zapoznania się z tekstem.

A inni, co do nich strona nie była adresowana, to już nie nie mogą sobie poczytać? Może lepiej nie publikować na WWW, tylko wysłać mailem według rozdzielnika.

Jednoznaczna i w pełni jasna. Należy zwrócić się do firmy "JanuszR Ltd. GmbH Sp. z o.o. -- The Best UTF Webpages", zapłacić i czekać na poszerzenie. Inaczej się nie da.

Przecież to USAńczyk kombinuje, nie kto inny. Nie wolno mu?

Nie mamy.

I tak robimy.

Nie ma.

Tam im w Ameryce jest bardzo ciężko, nie mają od kogo, brak im aż tak dobrych wykładowców.

Ale może być zainteresowany tym, o której leci samolot MandarinAir z Jan-Ush do Er-Utf-Ejt.

Domyślam się, nikt nie będzie nawet próbował takiego przedstawiania. Ale są inni ludzie, którzy są czymś takim zainteresowani.

Polecam Naszą-Klasę, czy jak jej tam. Można całymi dniami siedzieć i czytać.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Dokładnie, tak to realizuje się w tzw. krajach rozwiniętych. Potrzebujesz wymienić żarówkę to wzywasz fachowca. Czasy kiedy właściciel malucha był mechanikiem a nierzadko i lakiernikiem a telewizorek aby mieć najprościej było złożyć samemu mam nadzieję powoli odchodzą w zapomnienie.

JanuszR

Reply to
JanuszR

Pan JanuszR napisał:

Nie wszystkie są rozwinięte. Ja jestem żywo zaineresowany tymi, które nie są (a te co są, nie zawsze się mną interesują na tyle, ile bym się spodziewał).

No i oczywiście jeśli będę chciał zabukować sobie bilet w linii Thay-Yan-Ushr, to najpierw muszę namówić pana dyrektora, aby raczył w rzeczonej światowej firmie od łebpejdźy zamówić wersję rozkładu lotów w innym niż tajski alfabecie. Nie wiem czy pójdą na to. Zacofańcy niedorozwinięci.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Sorry nie znam rzeczywistości kraju z linii Thay-Yan-Ushr. Zrobienie strony nie jest wyczynem przekraczającym możliwości średnio rozgarniętego nastolatka. Dlatego dziwią mnie problemy wymagające aż profesjonalnego transkodowania. Nie wykluczam jednak, że być może są na świecie miejsca gdzie ta trywialna czynność może nastręczać problemy. Wydawało mi się, że jeżeli chcemy dostarczyć informacji innym nacjom niż rodzima zrobienie strony w angielskim powinna gros potencjalnym klientom, również tym angielskiego nie znającym, dostarczyć informacji wystarczających. Nie mam pewności czy próby odszyfrowania mandaryńskiego w moim alfabecie będzie równie skuteczne.

JanuszR

Reply to
JanuszR

Sorry nie znam rzeczywistości kraju z linii Thay-Yan-Ushr. Zrobienie strony nie jest wyczynem przekraczającym możliwości średnio rozgarniętego nastolatka. Dlatego dziwią mnie problemy wymagające aż profesjonalnego transkodowania. Nie wykluczam jednak, że być może są na świecie miejsca gdzie ta trywialna czynność może nastręczać problemów. Wydawało mi się, że jeżeli chcemy dostarczyć informacji innym nacjom niż rodzima zrobienie strony w angielskim powinna gros potencjalnym klientom, również tym angielskiego nie znającym, dostarczyć informacji wystarczających. Nie mam pewności czy próby odszyfrowania mandaryńskiego w moim alfabecie będzie równie skuteczne.

JanuszR

Reply to
JanuszR

Pan JanuszR napisał:

Są kraje, w których znalezienie kogoś, kto potrafi zrobić stronę na poziomie średnio rozgarniętego nastolatka jest nie lada wyczynem. Bo skąd mają się tego nauczyć? Nawet nie tyle nieznajomość angielskiego jest barierą, co w ogóle nieznajomość alfabetu. Dla niech ten cały Internet, to coś jak mowa delfinów. Czego tam szukać, skoro wszystko jakimiś egzotycznymi znaczkami zapisane? Nic dziwnego, że się nie garną do tej Sieci.

Jeszcze raz. Uwaga. Będę powtarzał. Głośno i wyraźnie. Nie trans-ko-do-wa-nia, tylko tran-skryp-cji!

No na przykład Polska jest takim miejscem. Albo USA. Na transkrypcję cyrylicy metody mamy. Każdy swoją. Amerykaniec nazwisko Rosjanina napisze "Ebedrevenko", Polak trochę inaczej, ale problem jest ogólnie rozwiązany. W programach takich jak przeglądarki WWW również. Ale do wielu azjatyckich pism, takich transkrypcyjnych awtomatow niet. Bariera jest obustronna -- ani oni nas nie potrafią przeczytać, ani my ich.

A co wtedy, jak nie chcemy? Albo nie potrafimy? Nawet w takiej Japonii, kraju wysoko rozwiniętym, znajomość europejskich języków, a nawet naszego alfabetu nie jest porażająca. Taki Nihuya Nikuma może kierować sporą lokalną firmą, a dogadać się z nim nijak.

Też jest na to kilka sposobów (np. "Mao Tse-tung" vs. "Mao Zedong"). Ale również samo z siebie to się nie robi.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Skoro kieruje sporą firmą, nie zna angielskiego a chce się zaprezentować światu to wynajmuje ludzi, Japonia nie jest pustynią. Każdy z nas jeżeli nie posiada jakiejś umiejętności zwraca się do ludzi ją posiadających. Jeżeli zaś pan Nihuya Nikuma zechce sam aktywnie uczestniczyć w Internecie określmy go "zachodnim" to transkrypcje nie przydadzą się na nic, bez angielskiego ani hu hu. Równie dobrze mógłby czytać Hamleta wydanego po angielsku a napisanego japońskimi krzaczkami. Sens takiego przedsięwzięcia dla mnie pozostaje głęboko ukryty. Problem może wystąpić w krajach, gdzie stosownych ludzi brak. Nie jestem pewien czy dla ludzi mieszkających tam, powiedzmy gdzieś w dżungli amazońskiej, problem transkrypcji internetu ma istotne znaczenie.

JanuszR

Reply to
JanuszR

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.