Witam kolegów i (może) koleżanki,
Jakie macie doświadczenie z w/w wywoływaczem? Odnoszę wrażenie, że albo to szalenie nietrwały środek albo niewłaściwie postępuję.
Zaobserwowałem parę jego cech, które opisuję poniżej. Być może istotne: stosuję laminat fabrycznie pokryty emulsją światłoczułą. Pewnie wszędzie jest on dostępny i taki sam lub bardzo podobny.
- Po paru godzinach od rozpuszczenia staje się on w zasadzie bezużyteczny. Nawet przed chwilą się o tym przekonałem. Rozpuściłem go, kumpel przyszedł i już w tym momencie pomyślałem, że mogę go wylać. Celowo prześwietliłem jakiś laminat aby sprawdzić czy zdechł. No i zdechł. Nie wiem co mu szkodzi: światło, powietrze czy czas.
Gdy niedawno zapoznawałem się z technologią fotochemiczną to czytałem, oglądałem jak inni to robią. Pamiętam jedną poradę aby wywoływacz zlewać do butelki bo przyda się jeszcze. Być może do otrucia teściowej... bo innego zastosowania nie widzę :-D
- W jego instrukcji jest napisane, że jeśli czas wywoływania wzrośnie do 2 minut, to znaczy, że trzeba go dokarmić. Moja obserwacja jest inna: jeśli czas wywoływania przekroczy 45s, to nawet wywołana w ten sposób płytka może powędrować do śmietnika. Nie ma sensu próbować jej wytrawiać. Nie zadziała też wyciągnięcie jej, dokarmienie wywoływacza i umieszczenie jej z powrotem w celu dokończenia procesu. Proces się "zawiesił" :-) Kolejna, świeżo naświetlona płytka przejdzie ten proces bez problemu w tym samym roztworze. Ale poprzednia jest dead.
- Miarą poprawności procesu wywoływania jest uwolnienie przez laminat intensywnie fioletowej barwy w ciągu ok 10s. Jeśli będzie to po 20s... wytrawianie może mieć już kłopoty.
Czy Wasze obserwacje są podobne?
P.S. Czasów nie mierzyłem stoperem więc mogą być mocno niedokładne.