Hello All,
No i zrobiłem pierwszą prasowankę :-) Trochę mnie to zdenerwowało ale świadom tego, że trzeba poeksperymentować natrzaskałem na folii tyle kopii, żeby problemów nie było.
Niespodzianka numer 1 - próba na ksero - fatalnie - nie kryje większych płaszczyzn. Drugie ksero - podobnie. Nic to, drukarka pod pachę i zajeżdżam do domu kombinować. Drukuję na papierze - prześwity. No to próba przepuszczenia papieru drugi raz z wydrukiem - rozjeżdża się. Ponowna próba - przeszło - z 4 sztuk (na jednej kartce) jedna jest idealna, 3 pozostałe lekko rozmyte i tylko jedna do wyrzucenia. No to folia - jest prześwit, ostrożnie wrzucam drugi raz. Jest ok - minimalnie się przesunęło, ale już nie ma prześwitów. Martwi mnie tylko lekke 'zbrudzenie' między ścieżkami.
No to teraz smażenie. Szkoda mi żelazka, próbuję na kuchence Na razie na tych prześwitach z ksero. Nie chcielibyście tego widzieć. Próbuję na drugiej stronie - płytka spuchła i usmażyła się, puszczając gazy. Wyrzuciłem płytkę, otworzyłem okno, zmniejszyłem moc na minimum. Próba 3 - folia się sfałdowała.
Biorę żelazko - nie chcecie wiedzieć, co powiedziała żona, gdy to zobaczyła :-) No i za drugą próbą wysmażyłem nawet przyzwoitą płytkę :-) O dziwo - 'zbrudzenia' między ścieżkami zostały na foliii - nie przeszły na płytkę :-O
Ale metoda mnie zdenerwowała i proste, małe płytki będę robił nadal pisakiem.
BTW: dajcie proszę linka do metody fotochemicznej, _współczesnej_ - to co ja pamiętam ze starych czasów nie nadaje się nawet do opisu - wystarczająca liczba horrorów leci w TV ;->