Niby banalna konstrukcja, zaledwie kilka elementów, a czegoś nie rozumiem...
Mianowicie na większości schematów mamy do czynienia z następującym układem. Z jednej strony pomiędzy plusem zasilania i masą mamy dwa tranzystory, np. MOSFETY P i N połączone drenami. Jednocześnie otwarty jest tylko jeden tranzystor, a więc na drenie mamy albo potencjał masy, albo plusa.
Z drugiej strony dwa kondensatory połączone szeregowo, również wpięte między plus i masę. No właśnie - dlaczego dwa szeregowe C? Nie wystarczyłby jeden? Na drenach tranzystorów mamy plus - przez obciążenie do kondensatora płynie prąd ładowania. Potem następuje zmiana, i kondensator się rozładowuje przez obciążenie do potencjału masy.
Co poprawia powszechnie stosowane rozwiązanie z dwoma kondensatorami?