Hello All,
Wbrew pozorom to nie NTG.
Rok temu kupiłem sobie CB-radio - Alan-100+ i antenka na magnes. Bardzo dobrze się sprawowało przez rok ale ostatnio coraz częściej zdarzało się, że moi rozmówcy narzekali, że nie rozumieją, co mówię. Brałem to na karb raczej kłopotów moich rozmówców, dopóki od kilka dni temu wszyscy nie zaczęli narzekać, że 'piszczę'. Ki diabeł? Oczywiście wlazłem w góglownicę i dawaj kopać. Większość linków dotyczyła jednak CB przerabianych, dopalaczy, wzmacnianych mikrofonów itp. Nieliczne linki wskazywały jako źródło problemu brak dopasowania anteny i demodulowanie sygnału przenikającego przez kabel mikrofonowy. Nic to - czas podjąć środki zaradcze, choć nie dawało mi spokoju to, że było dobrze, nic nie zmieniałem i popsuło się dość nagle. Wyjąłem starego 'ręczniaka', nakarmiłem akumulatorkami i dawaj testować - piszczy obrzydliwie - jak wzbudzający się wzmacniacz przy zbliżeniu mikrofonu do głośnika. Sprawdziłem kabel mikrofonowy - nic podejrzanego. No to po kolei: 10 nF ceramiczny równolegle do mikrofonu elektretowego (detekcja może natępować w tranzystorze wewnątrz mikrofonu) i dławik 22 uH do wtyku przy radiu. Nie ma bolca - nic nie ma prawa się przez to przecisnąć. A jednak skutek _zerowy_. Radio nadal piszczy przy nadawaniu.
Istotna informacja: radio jest zasilane z gniazda zapalniczki dość długim ale nie za cienkim przewodem. Wiem, że to może być pośrednim ale nie jedynym źródłem problemów.
Przełozyłem antenę z klapy bagażnika na dach - okrutne wycie zmieniło się w popiskiwanie. Sprawdziłem w mieście - nikt nie narzeka, "głośno i wyraźnie". No to pozostało przestudiowanie schematu - na szczęście był razem z instrukcją.
I tu niespodzianka. Zdumiała mnie trochę metoda modulacji AM - zapewne najzupełniej w swiecie typowa i poprawna - autotransformator na wyjsciu wzmacniacza m.cz.. Druga rzecz zdumiewająca - kondensator elektrolityczny blokujący zasilanie - zaledwie 1000 uF. Krótka analiza układu i zaskakujące spostrzeżenie - autotransformator jest podłączony w ten sposób, że faza napięcia m.cz. na jego wyjściu jest zgodna z fazą na wejściu. Czyli w dodatnich połówkach, kiedy wzmacniacz obciąża zasilanie jest też 'dodatnia połówka modulacji' (piszę w cudzysłowiu, żeby było jasne użycie pewnego uproszczenia). Oznacza to, że w dodatnich połówkach prąd zasilający jest jakby podwojony - zasilanie jest obciążone równocześnie przez wzmacniacz m.cz. i końcówkę w.cz. Gdybym to ja był konstruktorem, dążyłbym za wszelką cenę do unikania takiego obciążenia i inaczej policzyłbym i podłączyłbym autotrafo.
I teraz mój prywatny wniosek i pytanie: podejrzewam częściową utratę pojemności kondensatora elektrolitycznego blokującego zasilanie. W jego obecnym stanie nawet niewielkie niedopasowanie anteny, które powoduje wzrost poboru mocy przez końcówkę w.cz. doprowadza do tak dużych wahań napięcia zasilającego, że całość wzbudza się już na zasilaniu. Wskazuje na to również wzrost poziomu zakłóceń od silnika podczas odbioru - choć dość trudno to stwierdzić z pewnością, bo proces następował na tyle wolno, że go nie zauważałem.
Pytanie brzmi: czy w warunkach, jakie panują w samochodzie - wahania temperatur w zakresie -15 do +60 (a nawet więcej) mogło dojść w tak krótkim czasie (rok) do tak poważnego spadku pojemności kondensatora elektrolitycznego?
W dzień sprawdzę moją teorię dodając na zewnątrz dodatkowy kondensator. Co prawda wewnętrzny dławik na zasilaniu będzie trochę przeszkadzał ale być może uda się coś zdiagnozować.