Obrona pracy in?ynierskiej

Tacy też bywali, aczkolwiek było też tak, że po studiach już nie brali do wojska.

pytający

Reply to
pytajacy
Loading thread data ...

W dniu 2012-11-20 20:51, J.F. pisze:

Właśnie tam. Pamiętam, mimo, że to było wieki temu, że byłem w szoku po rozmowach z innymi I rocznymi studentami na elektronice. Większość poszła aby uciec przed wojskiem. A na elektronikę, bo ktoś z kolegów szedł na elektronikę.

Reply to
Mario

Użytkownik "Andrzej" snipped-for-privacy@op.pl napisał w wiadomości news:k8fe32$n6r$ snipped-for-privacy@node2.news.atman.pl...

Wcale bym się nie zdziwił, jeśli by ten "zabujany" profesorek, czy magister jak piszesz, uwalił... Nie na darmo przysłowie "Uczył Marcin Marcina..." nie tylko się nie starzeje, ale wręcz, nabiera aktualności... Można odnieść wrażenie, że jak za średniowiecza... jeszcze trochę, a znów słonko zapylać będzie wokół ziemi, a twierdzących inaczej na stos... Za dużo wiesz, nie buńć taki mundry, mundżejszy od psora... tfu, magistra... No właśnie, magister chce doktora uwalić... o tempora, o mores...

Reply to
Anerys

W dniu 2012-11-20 17:32, Swift pisze:

A ten student nie był z Chin ? :)

Reply to
sundayman

W dniu 2012-11-20 17:32, Swift pisze:

Ta historia to już klasyczny urban legend.

Reply to
PeJot

Opowiadana w każdej szkole i uczelni o profilu elektronicznym.

Reply to
RoMan Mandziejewicz

Dnia Tue, 20 Nov 2012 09:13:15 +0100, Andrzej napisał(a):

Nie uwala sie doktorantow innego profesora, bo potem on uwali naszych. Jego malpy, jego cyrk. Inzynierow tez to dotyczy - skoro promotor go dopuscil, to widac nalezy sie tytul.

Czasem bywaja tez inne sytuacje - slucham seminarium doktoranta, tak sie patrze - co on wlasciwie zrobil, opisal metode wykorzystywana przez program X firmy Y, poparl wynikami obliczonymi przez ten program, gdzie tu miejsce na doktorat ? A potem sie dowiaduje ze on pracuje w firmie Y i opracowal algorytm uzywany w X.

A potem jeszcze trafisz na formaliste ... doktorat musi miec teze i jej dowodzic, wiec program nie moze byc podstawa doktoratu.

J.

Reply to
J.F.

Dnia Mon, 19 Nov 2012 15:31:29 +0100, sundayman napisał(a):

No ale widzisz - ty sie musiales sam nauczyc, a oni pili i dostawali stypendium :-)

Poza tym ... ciagle sie przebija "wymagane wyzsze wyksztalcenie", czasem mniej istotne, czasem bardziej ..

J.

Reply to
J.F.

Rzecz w tym, że ja to technikum kończyłem i znam tą historię z pierwszej ręki. Dla jasności, tematem mojej pracy dyplomowej, nie był zasilacz.

Reply to
Swift

Wlasnie uczelnie coraz czesciej maja coraz wieksze "wtyki" w biznesie i to w tym przez duze B. Zostajac na uczelni masz szanse podlapywac takie fuchy, ze glowa boli (kontakty, znajomosci, kasa) a z drugiej strony nie wiazesz sie "dziwnymi" umowami jakbys "normalnie" pracowal w jakiejs korporacji. (rozne zapisy o niepracowaniu dla konkurencji, itd)

Typ opowiadal mi o ludziach ze swojej katedry, ktorzy tam ucza (>= dr), ale tak naprawde sa tam, bo tak latwiej nawiazywac rozne kontakty biznesowe. Zebys wiedzial jaka kase trzaskaja... No, ale to jest pierwsza liga i pewnie ciezko sie tam wbic.

Tak czy siak IMHO warto obecnie nie opuszczac uczelni, ale to nie musi byc jedyne zrodlo dochodu i w wiekszosci przypadkow tak wlasnie jest.

Reply to
Q

Swift napisał:

Jeśli tak, to z drugiej ręki, nie z pierwszej.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Użytkownik "Q" napisał w wiadomoœci grup

No nie wiem, nie wiem - moze zalezy od branzy.

Za komuny polskie uczelnie byly powiazane z przemyslem. i byly z tego ... dla ludzi drobne pieniadze, ot druga i trzecia pensja. Ale ten przemysl upadl, albo przestal byc wyplacalny, albo go sprzedano i nowy wlasciciel jak bedzie chcial, to sam wprowadzi nowe technologie.

Moze jakies kopalnie czy huty cos tam jeszcze zamawiaja z prac badawczych, o innych raczej nie slyszalem.

Jesli chodzi o elektronike ... trudno chyba u nas na uczelni znalezc fachowca, ktory np pomogl by ci zrobic urzadzenie z Bluetooth na pokladzie, dobrac antene, napisac software (ale moze potrafi cos gotowego dobrac), napisac driver do windowsa.

No, jest np pan profesor i ma pracownie projektow budowlanych. A projekt ... 10% wartosci mostu, ktory kosztuje np 500mln zl :-) Fakt ze bierze sie przy tym odpowiedzialnosc, takze finansowa. A ze ma tytuly, to moze wystepowac w roli eksperta ... choc tych mostow jego firma faktycznie troche zaprojektowala, wiec wie co mowi.

Tyle ze akurat do zlecen to uczelnia mu nie potrzebna, za to potrzebni ludzie do przegladania przetargow i przygotowania ofert.

Osobiscie opuszczalem uczelnie jak place byly marne, zlecen dodatkowych malo, a na nowoczesny sprzet i oprogramowanie nie bardzo bylo uczelni stac, i poczulem ze sie cofam...

J.

Reply to
J.F

W dniu 2012-11-21 15:18, Swift pisze:

Nie będziemy "gniazda swego kalać", tym bardziej iż profesor który był opiekunem feralnej pracy dyplomowej nie żyje, a szkoła ta aktualnie obchodzi iks-lecie istnienia. K.

Reply to
John Smith

Użytkownik "Grzegorz Kurczyk" snipped-for-privacy@control.slupsk.pl> napisał w wiadomości news:50ab447a$0$26696$ snipped-for-privacy@news.neostrada.pl...

Mierzyłeś coś dalmierzem geodezyjnym.? Tam pomiar składa się z dwu lub 3 pomiarów (zliczanie najpierw długich impulsów, potem poprawki - ile krótkich imulsów mieści się w ramach jednego długiego i ew. jeszcze trzeci raz) - to tak w uproszczeniu. Pomiar może trwać kilka sekund. Więc cały pomysł pracy doktorskiej można o kant sosny :)

Reply to
Andrzej

Jak napisałem poprzednio pomiar może trwać kilka sekund. Więc nie da się nic zmierzyć (podobno odchylenia triangulów mogą przekraczać metr). Nie napisałem tego poprzednio, ale siła wiatru była mierzona tylko po to, aby wprowadzić poprawkę do nader skomplikowanego wzoru na prędkość światła. Co również, nawet teoretycznie niewiele dawało, bo wiatr mógł być inny na triangulach i pomiędzy nimi.

Reply to
Andrzej

W dniu 22.11.2012 09:54, Andrzej pisze:

A czy ja gdzieś pisałem o dalmierzu geodezyjnym ? ;-) Chyba na nim świat się nie kończy. Może właśnie doktorant wpadł na jakąś zupełnie inną metodę pomiaru :-) I za to nie tylko doktorat ale i Nobel się należy ;-)

Pozdrawiam Grzegorz

Reply to
Grzegorz Kurczyk

Myślę że zasłużenie obronił. Jeśli sam pomiar jest na tyle krótki żeby ruch czubka wieży nie wpływał na wynik (co nie znaczy że sam pomiar musi dać dokładną odległość pomiędzy nieruchomymi wieżami), można wykonać cała serię pomiarów trwająca kilka-kilkadziesiąt sekund i wyniki opracować przy pomocy metod statystycznych. W ten sposób można odfiltrować całkiem znaczne zakłócenia.

pzdr. j.

Reply to
Jacek Radzikowski

No to ja się przyznam: na dzień przed obroną (też w znanym warszawskim zespole szkół elektronicznych) wrzuciłem śrubokręt między płytki. Praca pokazowo wydymiła. Po panicznej naprawie tym, co miałem pod ręką (tzn. odrzutami TTL'i z CEMI) zaczęła działać, ale po rozgrzaniu. Cóż było począć... na obronie włączyłęm ją, a następnie przez kwadrans nawijałem jak katarynka o byle czym, żeby tylko odwlec prezentację działania ;).

Reply to
Lukasz Spychalski

Użytkownik "Grzegorz Kurczyk" snipped-for-privacy@control.slupsk.pl> napisał w wiadomości news:50afe038$0$1211$ snipped-for-privacy@news.neostrada.pl...

Rzeczywiście, nie napisałem, że temat dotyczył dalmierza geodezyjnego (chyba f-my Wild). Podejrzewam, że gdyby doktorant się tłumaczył w miarę sensownie, nie byłoby sprawy. Nie takie doktoraty powstawały.. Cały dowcip polegał na ucięciu sprawy przez profesora. Pozdrawiam, Andrzej P.S. Przeczytałem przy okazji mój poprzedni post i zauważyłem, że źle opisałem metodę pomiaru (to już tyle lat, a przecież sam pracowałem przy opracowaniu takiego dalmierza). W rzeczywistości następuje modulacja fali kolejno kilkoma częstotliwościami i mierzy się różnicę faz fali wychodzącej i przychodzącej - najpierw zgrubnie, a potem dokładniej)

Reply to
Andrzej

Użytkownik Rafał napisał:

Wiesz - na Elektronice na PW lutownicę w ręku miałem raz. Tylko dlatego że Pan Technik gdzieś poszedł, lutownicę zostawił włączoną a mnie się nie chciało czekać aż przyjdzie i urwany kabelek w układzie badanym przylutuje. Smaczku dodaje fakt że ja nie kończyłem takiej ogólnej elektroniki a specjalność "technologia elektronowa" - czyli pół elektronik, pół technolog (chemik, metalurg, mechanik i co tam jeszcze chcesz w jednym). Że układowiec może nie umieć lutować to jeszcze przecierpię - ale że technolodzy nie musieli umieć (a nie umieli, spora część) to już co najmniej dziwne.

Reply to
invalid unparseable

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.