niedawno tu rozważaliśmy eksplodujące kondensatory w przetwornicy, no i kuśwa wywołaliście wilka z lasu :)
Właśnie podłączyłem odwrotnie elektrolita za mostkiem... Włączyłem...patrzę, patrzę, że chyba polaryzacja odwrotna... Sięgnąłem żeby wyłączyć - nie zdążyłem :D
Bum - i smierdzi mi teraz na cały warsztat. Żesz to naprawdę...
Dobrze, że Ci puszka w oko nie poleciała. Ja się tak przyglądałem prostownikowi, bo LED wyraźnie mrugała z częstotliwością sieci. Okazało się, że elektrolit 100uF jest wpięty nie w tą przekątną mostka co trzeba ;) Na szczęście dekiel poleciał koło głowy. Młode lata... Nie pamiętam jakiegoś wielkiego smrodu, może kondensator był już trochę wysuszony (jakiś szufladowiec). Za to strzał był całkiem mocny, z okładzin zrobiła się serpentyna, a w pokoju dym i rozsypało się mnóstwo drobinek papieru.
Ja kiedyś, będąc nastolatkiem, zrobiłem sobie wzmacniacz. Audio. Potężne trafo, jakiś scalak (nie pamiętam już jaki) itd. Pierwsze włączenie było przez żarówkę 100W, dla bezpieczeństwa. Żarówka świeciła. Co się w moim nastoletnim mózgu uroiło? Że kondensatory się po prostu muszą naładować, więc odłączyłem od żarówki i podłączyłem bezpośrednio.
Jak jebnęło, to dobrze, że oka nie straciłem. Scalaka rozerwało. Co tam się dokładnie stało, do dziś nie wiem.
Kondensatory i baterie też się odpalało... bateria guzikowa potraktowana kilkunastoma amperami przy 12V też się ładnie zachowuje.
Użytkownik "Adam Wysocki" snipped-for-privacy@somewhere.invalid napisał w wiadomości news: snipped-for-privacy@news.chmurka.net...
Przypuszczam, że najpierw włączyłeś trafo do sieci, a potem podłączałeś zasilanie do układu wzmacniacza, co wywołało szok (udar) napięciowy, którego niektóre scalaki nie wytrzymują (np. MDA2020, TDA2020) z powodu stanu nieustalonego na wyjściu wzmacniacza (niezerowe wyjściowe napięcie zrównoważenia). Prawidłowo zasilacz powinien być podłączony na stałe do wzmacniacza, a włączać należy zasilanie od strony sieci, tak jak to jest we wzmacniaczach dostępnych na rynku. Dzięki temu istnieje mniejszy udar napięciowy z powodu ładowania się kondensatorów zasilacza. Zresztą najlepiej dać układ zabezpieczający z przekaźnikiem, który podłącza głośniki po 3..5 sekundach od włączenia zasilania.
Ja też, lampowy, ponad czterdzieści lat temu. Coś mi się pozajączkowało i podłączyłem anodowe do katody połączonej z masą kondensatorem, taką czerwoną puszeczką. Coś trzasnęło i kondensator zniknął. Do dziś pamiętam swoje wrażenie, że zniknięcie kondensatora jest niezgodne z podstawowymi prawami przyrody. Sytuacja wyjaśnia się, gdy na głowę zaczęły sypać się drobne ścinki okładek kondensatora.
Ja miałem inny przypadek. Wstawiłem kondensator na 25V przed przetwornicą w projekcie zasilanym z transformatorka na 15V po wyprostowaniu. Potem do innego projektu, spojrzałem na parametry wejściowe MC34063a i zasiliłem to z 24V. Przemysłowego :-) Matematycznie to nawet się zgadzało. Za to bomba wybuchła z opóźnieniem. S.
Ja widzę wyraźnie takie mruganie diody, stosując taki właśnie sposób jak opisałeś, czyli przy "przelatywaniu" wzrokiem po diodzie podłączonej do AC. Niektóre zasilacze mają taką kontrolkę. Ze starymi 50-cio Hz telewizorami ten sposób na zaobserwowanie migotania ramki obrazu też świetnie się sprawdza.
Robiłem przetwornice do trzech led mocy, step up, coś ok 11V na wyjściu. Tantale dałem na 16v. I uruchomiłem układ, testowo bez ledów. Jak potem sprawdziłem to ta przetwornica generowałana na "biegu jałowym" ok. 30V Efekty pirotechniczne są niezłe, scalak też szlag trafił, na szczęście były tanie i dwie sztuki z allegro wziąłem(szlag mnie trafia jak więcej za przesyłkę płacę niż za przedmiot).
Tu nie chodzi o same receptory, trzeba wejść głębiej w fizjologię widzenia. Zdolność do postrzegania nieruchomych obrazów w całym dostępnym polu widzenia gałki oczniej, to dopiero zdobycz ssaków. Ale nawet nasze, ludzkie, receptory nie potrafią reagować na
*poziom* natężenia światła, tylko na jego *przyrost*. Więc żeby widzieć, oko człowieka cały czas wykonuje mikroruchy, powodujące, że obraz na siatkówce wciąż się zmienia, a dopiero mózg sobie z tego tworzy stabilny wirtualny obraz otoczenia.
Oczy drobiu takich mikroruchów nie wykonują. Co więcej, głowa jest stabilizowana przez błędnik w jednej pozycji, co można obejrzeć choćby tu:
formatting link
ęki temu strumień bodźców wzrokowych jest mocno ograniczony, tak, by nawet kurzy móżdżek mógł sobie poradzić z ich przetwarzaniem.
Drób po prostu widzi tylko to, co się rusza. U człowieka można widzenie kogutka symulować sztucznie, przez porażenie mięśni gałki ocznej krótko działającymi środkami paraliżującymi (kiedyś mi nawet proponowano poddanie się eksperymentowi, ale się nie zdecydowałem). Mogę tylko przekazać relacje kolegów -- z nicości wyłaniają się poruszjące postacie, lub zgoła same ręce podające kubek z herbatą.
Możemy być pewni, że żaden kogutek nie zobaczy tego, co widzą ludzie. Choćby stuhercowego migotania źródła światła, łatwego do zauważenia w czasie ruchu głowy, czy nawet przy przenoszeniu wzroku z jednego obiektu na drugi.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.