Wywożę ostatnio z chałupy wory z plastikiem, papierem i innym dobrem gromadzonym miesiącami. W PSZOKu jest osobny kontener z elektroodpadami, za każdym razem jakoś buty niosą mnie w jego okolice i zapuszczam żurawia. Czego tam nie ma, serce się kraje jak człek patrzy na ten stos sprzętu. Ale nie biorę nic, kobita by mnie ukatrupiła :>
Ale żal.
L.