Lutownica transformatorowa

Moja stara transformatorówka dożyła emerytury. Pora kupić coś nowego. Czy ktoś tu mógłby polecić jakąś transformatorówkę z własnego doświadczenia? Zastosowanie bardzo ogólne. Pożądane by było łatwe wymienianie grotów, ich niewymyślność i trwałość mocowania, możliwość wstawienia grota home made z drutu Cu.

Reply to
Jacek Maciejewski
Loading thread data ...

W dniu 11.08.2019 o 11:19, Jacek Maciejewski pisze:

Jeśli to stara Lutola, to ją napraw, nie ma nic lepszego! Obudowy są ciągle dostępne.

Paweł

Reply to
Paweł Pawłowicz

Od jakiegoś czasu staram się wcisnąć oryginalną "zieloną" lutolę z dwuzakresowym wyłącznikiem do nowej czerwonej obudowy. Cięzka sprawa (jakość nie powala, nie pasują niektóre wycięcia, wyłacznik się nie mieści) i zostawiłem to na czas jak będę miał więcej cierpliwości do pilnika. Te nowe obudowy z allegro są dość kiepskie jakościowo. Nie wiem czy o nich piszesz.

Mimo to warto lutolę odratować, nic innego obecnie w sklepie nie dorówna wygodzie pracy.

Reply to
heby

Niestety tak, bez pilnika i odrobiny cierpliwości się nie obejdzie. Za to potem jest już ok.

There is nothing like the old Lutola!

Paweł

Reply to
Paweł Pawłowicz

Dnia Sun, 11 Aug 2019 13:54:33 +0200, Paweł Pawłowicz napisał(a):

Faktycznie, mam Lutolę 6C :) obudowa jest w kawałkach, mikrowyłącznik do d... Ale skoro tak twierdzicie, to dajcie cynk do tych obudów na Allegro czy jakichś innych. Może reanimuję ten zabytek. Może nawet dam diodę św. zamiast żarówy :)

Reply to
Jacek Maciejewski

formatting link

Reply to
heby

Lutole caly czas produkuje ZDZ w Lodzi. W marketach sa tanie lutownice z praktycznie niezniszczalnymi grotami. Przecinalem takim grotem tworzywa z pcv wlacznie i po oczyszczeniu na goraco papierem i wysmazeniu w kalafonii pobiela sie cyna i lutuje.

Reply to
Zenek Kapelinder

W castoramie są również lutownice łudzaco podobne do starej Lutoli i dalej produkowane w ZDZ w Łodzi.

formatting link
Leżą w ręce jednak inaczej niż wersje z przed nastu lat co przy godzinie pracy nad lutowaniem drobnicy ma duże znaczenie.

Na allegro chodzą po niecałe 90zł.

Dalej jednak praca ze stara Lutolą, w moim przypadku w jajowatej obudowie, mniej męczy rękę. Mam obie, i tą starą i tą nową z castoramy z ZDZ. Stara pozwala na dłuższą pracę. Obie są ok. Ale warto reanimować starą dlatego że wygodniej się nią lutuje.

Reply to
heby

Kiedys mialem transformatorowke wellera, ale zli ludzie ukradli. Uzwojenia miala aluminiowe, lekka byla. Na youtubie sa filniki z lutownicami jakie ludkowie sami zrobili. Zapakowali zamiast ciezkiego transformatora lekka przetwornice.

Reply to
Zenek Kapelinder

Nawyk rzecz straszna, ale odzwyczaiłem się od transformatorówki. Na warsztacie lutuje się oczywiście stacją, a w terenie używam gazówki.

Reply to
Mirek

Dnia Sun, 11 Aug 2019 07:56:32 -0700 (PDT), Zenek Kapelinder napisał(a):

A ktore to te niezniszczalne ?

Przy tworzywach temperatura mniejsza. Choc pvc jakby agresywne ... ale moze wyzsza temperatura potrzebna.

Swoja droga - probowalem groty ze stalowego drutu ... jakos kiepsko grzaly.

No i ktos chyba pisal o transformatorowce z przetwornica - mala, lekka :-)

J.

Reply to
J.F.

Jedną z zalet i wad jednocześnie transofrmatorówki jest masa. Pozwala stabilniej utrzymać grot w miejscu kosztem zmęczenia ręki. W przypadku starszych elektroników ta zaleto-wada ma duże znaczenie, podobnie jak sposób uchwytu.

Nie da się pracować mając tylko jedną lutownicę do wszystkiego, jednak jeśli już mam wybierać między nową lutownicą z Łodzi i reanimacją starej to to drugie ma swoje zalety i pewnie dlatego są oferty nowych obudów do starych lutownic, warto przywrócić jej życie tym bardziej że popsuć się tam nie ma za bardzo co.

Reply to
heby

Mialem farta i z lutownica dostalem dwa niezniszczalne groty. Kup w markecie i sprawdz czy grot niezniszczalny. Jak sie zuzyje to kup inna i sprawdz. Jak nie bedziesz mial farta to ta z niezniszczalnym bedzie ostatnia.

Reply to
Zenek Kapelinder

W dniu 11.08.2019 o 11:19, Jacek Maciejewski pisze:

Ja mam od 1986 roku taką:

formatting link
żnica między moją, a tą powyżej jest taka, że moja jest żółta ;-) Kupiłem ją w sklepie "Zaopatrzenie przedsiębiorstw" w czasach podobno słusznie minionych gdzie trzeba było przynieść papierek z pieczątką firmową, której mi użyczył zaprzyjaźniony warsztat przezwajania silników. Przez te wszystkie lata wymieniałem kabel sieciowy, bo się "ukiwał", przegwintowałem mocowanie grota na M4, a potem, jak się gwint obrobił skróciłem miedziane płaskowniki i zrobiłem nowe mocowanie grota a razu na M4. Ja preferuję grot z drutu Cu o średnicy od 1,2 do 1,6, ale przeważnie używam drutu pozyskanego z przewodów 1,5 mm kw. Ma on ok 1,35 mm średnicy. No i wolę, jak grot nie jest z kawałka drutu w kształcie V, a ma końcówki owijane dookoła śrubek. Daje to lepszy styk, czyli mniejszy opór i szybsze grzanie, ale trzeba trochę drut powyginać: oczko, prosty, oczko. Przełącznik mocy bywa potrzebny przy lutowaniu delikatniejszych elementów. Lutownice te mogą mieć moc bodajże od 60 do 125W, więc wybór jest. Lutoli nie miałem, ale na wygląd mi się nie podoba, bo wygląda nieco archaicznie ;-) O ile porównanie wzoru Lutoli z lutownicą sprzed 45 lat ma jakiś sens. Jacek

Reply to
Jacek

W dniu 12.08.2019 o 20:51, Jacek pisze:

Czytam, że niektórym Kolegom popękały obudowy. Nie wiem, jak współczesny plastik, ale moja z 1986 ma plastik na tyle elastyczny, że mimo, że zaliczyła wiele upadków nadal jest cała. Chrześniak żony dostał od nas dawno temu identyczną lutownicę i niedawno meldował, że to jest najtrwalszy prezent, jaki ma, bo nadal mu służy. Co do intensywności używania, to ja trochę majsterkuję, więc lutownica średnio raz w tygodniu jest w użyciu. Lata temu bawiłem się w elektronikę i budowałem różne "paści" typu ściemniacze światła, zasilacze, wzmacniacze itp, więc wtedy praktycznie codziennie coś lutowałem. Było minęło. Jacek

Reply to
Jacek

W dniu 2019-08-12 o 20:51, Jacek pisze:

Moja procedura zakupu była też nietypowa. Byłem na "Studenckiej wyprawie kajakowej Jugosławia-80". W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w jakimś miasteczku w Czechosłowacji i dostaliśmy godzinę na wydanie co tam komu jeszcze zostało. Wszyscy poszli w kierunku centrum, a ja zauważyłem że tuż obok miejsca na którym udało nam się zaparkować (Star z przyczepą kajakową trochę miejsca wymaga) jest mały sklepik elektroniczny. Starczyło mi kasy akurat na transformatorówkę :)

Poza zastąpieniem oryginalnych styków mikrowyłącznikiem to tylko kabelek skracam co jakiś czas. Już co najmniej metr mi ubyło. Oryginalny kabel jest wyjątkowo giętki, ma kolor identyczny jak lutownica i wtyczkę też w tym kolorze. Gdzie ja znajdę coś godnego do jego zastąpienia :) Alternatywą jest zrobienie sobie gniazdka sieciowego na biurku.

Ja robię V (z drutu o średnicy 1,5mm), ale mam też ileś grotów specjalizowanych do wylutowywania (niedawno wyginałem sobie grot do 2G17GV).

Przy 100W nie zauważam problemu zbyt wolnego grzania.

Jedyny problem tego typu z jakim się spotkałem to niektóre nowe LEDy SMD lubią działać jak popcorn. Ale jak doczytałem, że przed lutowaniem w piecu powinny być chyba dobę wygrzewane aby cała wilgoć odparowała (wrząca woda je rozsadza) to przestałem się dziwić. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

To prawda. Ale ryzykując zadaniem głupiego pytania... do czego wy wykorzystujecie transformatorówki?

Mam dwie (jedną jakąś niezłą polską) ale nie pamiętam, kiedy ostatnio używałem.

Jedyną zaletą jaką widzę jest czas nagrzewania. Jakie jeszcze zalety ma transformatorówka nad kolbą? Mi się zawsze wygodniej lutowało kolbą...

Reply to
Queequeg

To nie masz? ;)

Ja mam na biurku cztery różne, bardzo się przydają.

  1. Zasilane na stałe, do ładowarek i innych rzeczy, które podłączam i zostawiam włączone -- cztery gniazda.
  2. Zasilane za bezpiecznikiem wyłączającym całe biurko (cały sprzęt na biurku oprócz komputera, bo on czasem też zostaje włączony) -- też cztery gniazda (i jakieś 16 pod biurkiem do całego osprzętu).
  3. Zasilane za footswitchem -- dwa gniazda. Do jednego wpięty na stałe regulator obrotów i za nim szlifierka, do drugiego ogranicznik prądu na trzech halogenach.
  4. Wyjście ogranicznika prądu na halogenach (nie jest na stałe, bo jest przenośny, ale tak naprawdę stoi w tym samym miejscu). Podłączam do niego różne niepewne rzeczy.

Foot switch włącza stycznik, który włącza szlifierkę i ewentualnie coś, co jest podpięte do tego ogranicznika. Dzięki temu jak podłączę coś, co zacznie mi wybuchać, to zaraz puszczam foot switch i zasilanie się odłącza. Użyłem stycznika, bo sam foot switch przy dużym obciążeniu potrafił sklejać styki.

Wszystko oprócz punktu 1 jest zasilane za bezpiecznikiem ("eska" 10A) przykręconym w wygodnym miejscu.

Wszystko, co jest bardziej niż mniej na stałe, jest podłączone do tych 16 gniazd na dole. Wszystko, co podłączam tylko czasami (np. rozlutownicę czy pistolet na klej, kolbę 100W) podłączam na górze (do gniazd z punktu 2).

Btw, są LEDy (z jakąś dziwną, chyba organiczną soczewką), które producent zaleca lutować tylko przez reflow...

Reply to
Queequeg

Ja też jeśli już cokolwiek lutuję, to za pomocą malutkiej kolby podpiętej do stacji. Niemniej transformatorówka jest niezastąpiona przy samochodzie (i pod nim) - bardzo poręczna kiedy człowiek musi przyjąć "dziwne" pozycje, no i ma swoje własne punktowe oświetlenie, niezwykle użyteczne kiedy coś staram się zlutować w rozgrzebanej wiązce kabli w trudno dostępnym miejscu. Przydaje się także kiedy trzeba luźno "zespawać" jakieś kawałki plastyku ze sobą - kolby byłoby mi szkoda.

No ale poza tym specyficznym kontekstem motoryzacyjnym to też się dziwię co oni z tymi starymi Lutolami robią. :)

Mateusz

Reply to
Mateusz Viste

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.