Jakoś nie widzę teraz tego w sprzedaży, w sklepach okolicznych (no ale sobie zamówiłem kolejny) — włączników naściennych, do lamp sufitowych — włączników z maleńkim światełkiem, pozwalającym zlokalizować go w ciemności. Wg mnie jest to wygodne, ale najwyraźniej nie cieszy się wzięciem, skoro podaży nie widać...
Światełko jest maleńkie: ot taka tycia neonóweczka, znana Wam zapewne ze śrubokrętów wykrywających fazę. Podobnie jak w nich — jest ona poprzedzona opornikiem, ograniczającym napięcie, ale świeci jednak nieco intensywniej, niż ta ze śrubsztaka.
I oto — ciekawostka: wkręciłem pod sufit LED-ówkę, o mocy 7W, i była ona zapalana takim właśnie włącznikiem z neonówką. I okazało się, że prąd przepuszczany przez ową neonówkę, jest wystarczający, aby LEDy dawały lekkie świecenie! Niezbyt mocne, ale w nocy mój przedpokój okazuje się być na tyle "jasny", abym nie rozdeptał kota, który ma zwyczaj włazić pod nogi...
No i tak się zastanawiam, jaki prąd mógł płynąć przez ową mini-neonówkę, gdy była ona jeszcze sprzężona ze zwykłą żaro-żarówką, o mocy 75W? Jakoś nie mam zacięcia, aby w to wpinać się amperomierzem, ale ciekawi mnie, o ile sobie tym nabiłem rachunki, za ostatnie kilkanaście lat używania?
A jeszcze spytam: czy w Waszej okolicy też tak trudno o taki podświetlony włącznik?