witam,
ostatnio kolega gitarzysta/elektronik/programista postanowil sobie zbudowac wlasnymi silami wzmacniacz i wertuje tony schematow :) z czystej ciekawosci postanowilem dowiedziec sie na czym to mityczne "lampowe brzmienie" polega, a ktorego niektorzy wielbiciele doswiadczaja takze przy odsluchu wysokiej jakosci nagran audio.
z lektury kilku watkow na forach internetowych wylaniaja sie przeslanki mowiace o tym, ze poziom "zycia w lampowym dzwieku" zwiazany jest z poziomem znieksztalcen intermodulacyjnych, zawartoscia parzystych harmonicznych (oraz w przypadku wzm. gitarowych z nielioniowym glosnikiem). pisze sie takze, ze silne sprzezenia zwrotne we wzmacniaczach tranzystorowych sa przczyna IMD, ktore gitarzystom zaklocaja przenoszenie transjentow. w przypadku wzmacniaczy niegitarowych nieduzej mocy (kilknascie watow) spotkalem zas taki slownomuzyczny opis, ze dobrze zbudowany wzmacniacz lampowy daje lagodny, pelen szczegolow, a jednoczesnie dynamiczny dzwiek.
wylaniaja sie wiec pewne kierunki poszukiwania "lampowego dzwieku":
- pasmo przenoszenia. (ograniczone do ~5kHz w przypadku glosnikow gitarowych. nie wiem jak to wyglada przy niegitarowych lampowych zestawach wysokiej klasy).
- znieksztalcenia powstajace w transformatorze glosnikowym (magnetyczne nasycanie sie rdzenia).
- znieksztalcenia intermodulacyjne zaklocajace przenoszenie transjentow.
- pozytywny wplyw parzystych harmonicznych.
- inne niezbadane czynniki zwiazane z cena zestawu ;)
chyba idealne byloby okreslenie tej lampowosci dzwieku przez zbadanie zmian cisnienia powietrza w odpowiedzi na rozne probki instrumentow, na zestawach cenionych przez rzesze wielbicieli, ale nie wiem, czy ktos takie badania kiedys wykonywal, a doszukac sie nie moge.
jesli macie Panowie jakies przemyslenia w tej kwestii, badz linki do jakis badan naukowych w tej materii to poprosze :)