Ładowanie akumulatorów ołowiowych - napięcie stabi

Jaka jest obecnie w wieku 21 przyjęta "naukowo-praktyczna" wersja co do tętnień prądu ładującego tradycyjny samochodowy akumulator ołowiowy? W epoce lat 80, w czasach miesięcznika radioelektronik panowała wersja, że tętniący prąd - czyli mostek i lecą sobie połówki ładujące ma ponoć korzystny wpływ na płyty ołowiowe. Były układy, które w jednej połówce ładowały, a w drugiej rozładowywały ustalonym prądem mającym na celu ponoć odsiarczać aku.

Jaka jest dziś przyjęta najlepsza wersja co do tętnień prądu ładowania? Czyli ustalamy końcowe napięcie ładowania, które na końcu procesu nie przekroczy nigdy 14,4V i ładujemy prądem na starcie nie większym 1/10 Q (co służy trawłości aku, pomijając że w samym pojeździe aku o pojemności ~50Ah potrafi po rozruchu mieć ładowanie nawet kilkadziesiąt A, bo od razu jest zapięty do źródła typowo 14,4V jakie wypluwa regulator napięcia alernatora). Rozważamy prostownik do aku, w którym prąd do ładowania aku pobieramy ze źródła napięcia stabilizowanego (czyli przy prądzie kilku A tętnięnia to najwyżej 100mV), a może wystarczają wyprostowane połówki z tętniemiani 100Hz za mostkiem, bez żadnego filtrowania pojemnością, a może nawet jedna połówka

50Hz z jedną diodą? Ma to dziś jakiś wpływ na trwałość aku ołowiowego kształt prądu ładowania?
Reply to
gienek
Loading thread data ...

pan gienek napisał:

Nawet nie wieziałem, że była taka teoria. Natomiast dobrze pamiętam, że mieliśmy w domu rodzinnym ustrojstwo do ładowania akumulatorów z końca lat pięćdziesiątych. Tam po transformatorze z liczymi odczepami do regulacji napięcia (czyli prądu ładowania) i prostowniku selenowym był włączony w szereg dławik do wygładzania prądu. Ten dławik był wielkości transformatora wejściowego, czyli ważył ze trzy kilo. Ktoś uznał za stosowne go tam zamontować -- ale może to były błędy i wypaczenia epoki stalinizmu.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2018-11-19 o 23:23, Jarosław Sokołowski pisze:

Wg mnie owa "teoria" dotyczyła możliwości ładowania baterii, tych nie-ładowalnych. Potraktowanie ich prądem zmiennym, asymetrycznym, pozwalało je "nakarmić", i nie wybuchały przy tym, czy po tym.

A i obecnie jest w sprzedaży ładowarka, o nazwie bodaj "GJT", przeznaczona do "reaktywacji" ogniw alkalicznych. I chyba oparta na tym ładowaniu prądem "asymetrycznym", zmiennym.

Ja sobie tak tłumaczę (acz może to bzdury), że ładowanie baterii w zwykłym trybie ładowarki powoduje powstawanie gąbczastego, pulchnego obłożenia na elektrodzie, i ten osad powoduje, że bateria puchnie. Natomiast co się dzieje przy tym "patentowym" ładowaniu? Otóż w cyklu rozładowania małym prądem (oczywiście mniejszym niż ładowania!), następuje rozpuszczanie przede wszystkim "wykwitów" warstwy osadzanej. Inaczej mówiąc: ona tworzy się jako ścisły, gładki osad, i nie rozwala ścian obudowy.

No cóż, taka moja teoria.

Reply to
JaNus

W dniu 2018-11-19 o 23:40, JaNus pisze:

Mam ładowarkę do akumulatorów, bardzo podobną do tej:

formatting link
ż "Ring". Tylko ma więcej funkcji. Jedna z jej funkcji, to regeneracja akumulatora wedle opisu prądem zmiennym. Tak ze dwa lub trzy akumulatory przywróciłem już do życia. Żyły jeszcze co najmniej ponad rok czasu, do sprzedaży aut.

Dawno temu, na warsztatach w szkole też przywracaliśmy do życia całkowitego trupa. Ale przez usunięcie elektrolitu, płukanie, zalanie nowym i wielokrotny cykl ładowanie/rozładowanie.

Natomiast ktoś w USA "wynalazł", że dawanie wysokonapięciowych szpilek w czasie ładowania też regeneruje akumulator. U nich ma to znaczenie w różnych jachtach i innych caravanach.

Reply to
Adam

Pan Adam ma ładowarkę do akumulatorów, bardzo podobną do tej:

Wymiana akumulatora na nowy kosztuje teraz mniej więcej tyle, co tankownie do pełna. Albo tyle, co ładowarka z powyższego linku. Ja mam taką za dwie dychy z marketu i używam jej tylko raz w ciągu życia akumulatora. Gdy w mroźny poranek mam kłopot z uruchomieniem auta, ładuję tylko po to, by dojechać jakośś do sklepu. A potem zapominam o problemie przez następne kilka lat.

Reply to
invalid unparseable

A to o tym też czytałem, ale w jakiejś PRLowskiej książce technicznej, nic o USA tam nie podano. Te szpilki miały pomagać w razie mikro-zwarć na celach (że niby je przepalało, te zwarcia).

Mateusz

Reply to
Mateusz Viste

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl... pan gienek napisał:

Byla. Tylko cos mi chodzi po glowie, ze wziela sie z ladowania zwyklych jednorazowych baterii, a ktos przeniosl na akumulatory olowiowe. Czy slusznie ... ktoz to wie. A moze by tak w NASA pogrzebac ? :-)

Moze wypaczenia, a moze byl do roznych celow i wygladzanie bylo tam przydatne.

Jeszcze kwestia tego pulsujacego pradu - grzeje transformator, grzeje prostownik, ale grzeje dlawik. Wibruje amperomierz ... moze jest sens go wsadzic przy selenowym prostowniku ...

Swoja droga - wozki akumulatorowe, okrety podwodne, chyba troche sprzetu kopalnianego - w latach 50-tych akumulatory powinny byc juz dosc dobrze przebadane, i nic lepszego niz "ladowac pradem C/10" nie znaleziono, czy naprawde tak jest najlepiej ?

Od tego czasu technologia sie ciut zmienila - plyty z Ca, Sb ...

J.

Reply to
J.F.

W dniu 2018-11-19 o 23:23, Jarosław Sokołowski pisze:

Spotkałem ją w kilku miejscach. Wydaje mi się, że między innymi w książce "Eletronika w technice motoryzacyjnej", którą gdzieś chyba jeszcze mam.

Ale sam się nigdy nie bawiłem w zrobienie zasilacza do ładowania akumulatora. Bardziej wolałem robić gadżety instalowane w samochodzie (regulator wycieraczek, zapłon tyrystorowy). Zapłon tyrystorowy raz na zawsze usuwał problem odpalania samochodu zimą.

My mieliśmy taką ładowarkę, ale już bez dławika. A może ktoś postanowił zaoszczędzić na dławiku i dorobił do tego teorię ładowania impulsami. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl... Pan Adam ma ładowarkę do akumulatorów, bardzo podobną do tej:

Zwyklym prostownikiem tez mi sie udawalo.

Cos w tym jest, choc zawsze mowie, ze najpierw diagnoza, potem nowy akumulator.

Ale bywaja zlosliwosci - np samochod dlugo stal nieuruchamiany, akumulator kompletnie rozladowany, gdzies w lutym zabralem, naladowalem ... a pod koniec kwietnia dostal zwarcia celi. A tu dlugi weekend i sklepy zamkniete :-)

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Też tak mówię. Pewnej nocy nagle przyszedł tęgi mróz, samochód nie odpalił, akumulator nienowy -- więc jego wina. Wymiana zawsze potwierdza diagnozę.

To i tak długo wytrzymał, może ciepło było. Akumulatory teraz padają nagle, na zawał (cienki ołów im się obrywa, płyta opada).

Stacje benzynowe otwarte, tam też mają.

Reply to
invalid unparseable

Pan Piotr Gałka napisał:

"Takie", czyli z odczepami transformatora i stosem selenowym widywałem często. Ale z dławikiem -- nigdy. Ta jedna miała monstrualne wymiary, tak z półmetra pudła z blachy. Za to samochód rodzinny do niej niewielki

-- Syrena 101.

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl... Pan J.F. napisał:

A potem sie okazuje, ze alternator slabo laduje, alarm rozladowuje, rozrusznik ciezko kreci - i nowy akumulator szybko na zlom.

Jeszcze jest wersja, ze klemy wystarczylo przeczyscic, ale takie rzeczy to tylko w fiatach ...

Przyzwyczajony bylem do tego, ze padaja powoli. Kiedys tam mialem aku, ktoremu zostalo 4 Ah pojemnosci, i ciagle zapalal bez problemow, tylko:

-nie wolno bylo swiatel zapomniec zgasic,

-swiece, kable, gaznik itp musialy dobrze dzialac, bo wiadomo - zakreci raz, drugi, trzeci ... ale bardzo szybko zdechnie.

A na to nie wpadlem ... widac za malo stacje zwiedzam :-)

Drogie tam akumulatory ?

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Nigdy się tak nie okazało.

Ostatnio miałem samochód francuski, też na "f". Te mają najlepsze na świecie klemy. Taka nasadka na klemę z stożkowym gwintem na zewnątrz, na to idzie końcówka kabla (klema właściwa), z dużym plastikowym poktętłem. Zaciska się tak mocno, że nie ma ryzyka braku kontaktu. I to wszystko bez żadnych narzędzi. Dziwne, że inni tego nie stosują.

Tak było kiedyś, za komuny zwłaszcza.

To kwestia samochodu. Miałem tak w koreańskim -- jeśli było choć trochę prądu, odpalił zawsze. Ale światła doiły akumulator do zera w kwadrans. Potem też padł nagle.

Są często na tych małych, nieusieciowionych.

Trochę droższe niż w sklepie (ale ja mam kilka ulic dalej sklep pod nazwą "najtańsze akumulatory" -- i to jest prawda). Ale nie na tyle drożej, by w kryzysowej sytuacji nie można było sobie pozwolić.

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl... Pan J.F. napisał:

A mnie rozne takie przygody sie przytrafialy. Gdybym nie mial miernika, to moze bym kilka akumulatorow niepotrzebnie kupil. I moze nawet mowil, ze wymiana pomogla ...

Chyba mialem cos takiego w Dacii ... w koncu jednak cos sie ukrecilo i przestala trzymac.

Ale roznym samochodom to nie przeszkadza, zacisk slaby, a prad plynie. A maluchu zacisk byl mocny, a prad przestawal plynac i to tak nagle. Z czego oni te klemy robili ?

A ostatnio widzialem to samo w Punto ...

Czyli lepsze akumulatory ? Za dobre na kapitalizm ?

IMO akumulatora, samochod to przewiduje uzycie aku 40-100 Ah, a nie 4 :-)

Tak to ogolnie w samochodzie jest - odpala szybko, chyba ze diesel.

A nawet jak wymaga 10s krecenia ... przy 200A to tylko 0.5 Ah.

No, przy tym stopniu zuzycia to trudno mowic "nagle" :-)

Tym niemniej pozniejsze akumulatory padaly mi na zwarcie jednej celi i to bylo naprawde nagle.

Taka to we Wroclawiu trudno znalezc.

Ale 1 maja sklep nieczynny :-)

Nie mowie nie, ale przy mniej kryzysowej sytuacji serce nie pozwala mi dwukrotnie przeplacic :-)

J.

Reply to
J.F.

W dniu 19.11.2018 o 23:40, JaNus pisze:

Był w którymś Radioelektroniku schemat ładowarki do baterii zegarkowych, właśnie pół okresu mocniejszy prąd, pół okresu słabszy. I całkiem długo taka bateria działała po tym ładowaniu. Może niekoniecznie do zegarkowych, ale ja zrobiłem w tym celu.

Reply to
Cezary Grądys

Pan J.F. napisał:

Zawsze rano odpalał, przyszedł mróz -- i przestał. Po wymianie, choć mróz nie zelżał, dalej ruszał jak młody konik. Widzę w tym jasny ciąg przyczynowo-skutkowy, więc nie mówię "niepotrzebnie".

Trzeba było co chwię nie odkręcać, to by się nie ukręciło. Ja ten samochód miałem prawie dwadzieścia lat, a odkręcałem ledwie parę razy.

W maluchu o elektrony z kabli kapały gdzieś na boki, takie miało się wrażenie.

Zdecydowanie. Zdaje się, że miały prawie dwa razy więcej ołowiu, co i na cenę wpływ miało, jak i na zużycie cennego surowca, co go zawsze brakowało. Potem zdechł taki do połowy, człek się z nim męczył, nosił do domu (czasem trzecie piętro bez windy) naładować. Bo to i żal wyrzucić, i nie ma gdzie nowego kupić. Współczesna tzw. tandeta o wiele bardziej mi odpowiada.

Są takie samochody, co zawsze odpalają niemal po dotknięciu kluczyka, i takie, którym to nie wystarcza. Nie wiem od czego to zależy. Te 40Ah to nominalnie, napisane na obudowie. Na mrozie i polatach jest tego dużo mniej. Ale starcza.

Z punktu widzenia użytkownika nagle. Bo jak ocenić pojemność, skoro auto zawsze startuje?

Ja mam z jednej strony sklep z akumulatorami, z drugiej stację z akumulatorami. W podobnej odległości, jakieś dwa kilometry.

Różnica dwie-trzy dychy.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2018-11-20 o 20:44, Cezary Grądys pisze:

Schemat był doskonale prosty: dioda i chyba dwa oporniki. Nic więcej. A jako uchwyt baterii - drewniany krokodylek/klips do bielizny z wkręconymi "w pysk" cienkimi wkrętami.

Reply to
Adam

W dniu 2018-11-20 o 22:30, Adam pisze:

O nie, to jednak byłoby za mało. Potrzebne wszak było ustalenie wielkości prądu roz~ i na-ładowywania, czyli potencjometry w obwodzie, takie na nieco większy prąd. No i miernik. Ja sobie taki sprzęt zrobiłem, i o ile pomiar napięcia jest przy tym łatwy, to aby mierzyć natężenie potrzeba by (dajmy na to) dwóch mierników. Ja sobie poradziłem tak, że umieściłem w tym obwodzie gniazda z funkcją rozłączania. i gdy wetknęło się tam wtyczkę, to prąd nie zwierał się na gnieździe, lecz płynął przez miernik.

Acz nie pomnę już, na podstawie czego uznałem że ładować trzeba na tyle miliamperów, a rozładowywać na ileś-tam. Ale bateria się dawała używać jeszcze jakiś czas. Też używałem tego tylko do pastylek.

Reply to
c)RaSz

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl... Pan J.F. napisał:

A ja tak kiedys slysze ... cos kiepsko kreci ten akumulator. Mierze napiecie .. w miare dobre, choc na rozruszniku spada.

Elektromechanik chwili sie nawet nie zastanawial - tulejki do wymiany. Nie wykluczam, ze nowy akumulator by troche lepiej krecil ...

Albo np dioda padla w alternatorze. Cos tam laduje, ale slabo. I kiedys nie zapali.

Nowy aku i zapali. Przez tydzien, moze dwa ...

No, moja tez miala cos 20 lat pod koniec :-)

W tym przypadku to jednak zapora byla wzdluz. I moze bym zwalil na wyrob samochodopodobny, az trafilem na to punto.

Juz nie pamietam, ale te nowe tez ciezkie .. chyba porownywalnie ... pomijajac jakies chinskie wynalazki ..

u mnie od regulacji gaznika i wyczucia algorytmu zapalania. Ale jak juz wyczulem to pieknie zapala - w czasie niezauwazalnie krotkim :-)

Po zapomnieniu zgaszenia swiatel przed sklepem :-)

Ja mowie o "nieusieciowionej" stacji.

Bo akumulator to chyba spotkam i na usieciowionej ...

Przyzwoicie. Bo inne towary to tak 2-3 razy ...

J.

Reply to
J.F.

W dniu 2018-11-20 o 22:30, Adam pisze:

Różne, bardzo dawno nie używane rupiecie leżą sobie w szafie za mną. Między nimi właśnie taka "ładowarka", tylko, że spinacz nie drewniany a plastikowy :) P.G.

Reply to
Piotr Gałka

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.