Jaka jest obecnie w wieku 21 przyjęta "naukowo-praktyczna" wersja co do tętnień prądu ładującego tradycyjny samochodowy akumulator ołowiowy? W epoce lat 80, w czasach miesięcznika radioelektronik panowała wersja, że tętniący prąd - czyli mostek i lecą sobie połówki ładujące ma ponoć korzystny wpływ na płyty ołowiowe. Były układy, które w jednej połówce ładowały, a w drugiej rozładowywały ustalonym prądem mającym na celu ponoć odsiarczać aku.
Jaka jest dziś przyjęta najlepsza wersja co do tętnień prądu ładowania? Czyli ustalamy końcowe napięcie ładowania, które na końcu procesu nie przekroczy nigdy 14,4V i ładujemy prądem na starcie nie większym 1/10 Q (co służy trawłości aku, pomijając że w samym pojeździe aku o pojemności ~50Ah potrafi po rozruchu mieć ładowanie nawet kilkadziesiąt A, bo od razu jest zapięty do źródła typowo 14,4V jakie wypluwa regulator napięcia alernatora). Rozważamy prostownik do aku, w którym prąd do ładowania aku pobieramy ze źródła napięcia stabilizowanego (czyli przy prądzie kilku A tętnięnia to najwyżej 100mV), a może wystarczają wyprostowane połówki z tętniemiani 100Hz za mostkiem, bez żadnego filtrowania pojemnością, a może nawet jedna połówka
50Hz z jedną diodą? Ma to dziś jakiś wpływ na trwałość aku ołowiowego kształt prądu ładowania?