Posiadam samochód osobowy z akumulatorem umieszczonym w bagażniku samochodu. Samochód w zimę stoi sobie na dworze, a akumulator stara 88Ah Varta Blue Dinamic calcium silver zasila alarmy powoduje, ze go w ogóle mogę zamknąć. W zeszłym roku kupiłem drugi tani akumulator 100Ah kwasowy, bardzo tradycyjny w budowie z korkami wlewu i nalepką Herlitz (pewnie kupuja to jako noname?). Bagaznik w moim samochodzie ma automatyczne elektro-pneumatyczne zamki i dociąganie. Powiem krótko, że tak jak jest teraz musi być tam zasilanie, żeby się bagaznik prawidłowo zaknął, a tylna klapa dociągneła do uszczelki i nie była luźna. To powodowało, że jak miałem tylko jeden akumulator to musiałem spuszczać kabel sieciowy z mojego mieszkania i ładować akumulator umieszczajac prostownik w bagażniku. Ładowałem Varte kilkanaście godzin prostownikiem około 10 A 12V. W rzeczywistości miał mniej tych Amper zwłaszcza gdy ładowanie spadało. Teraz rotuję te akumulatory zwłaszcza w zimie i ładuję je w mieszkaniu. Do czego zmierzam? Otóż gdy naładuję akumulator w mieszkaniu w pokojowej temperaturze to po około 2 tygodniach na tegorocznym mrozie akumulator Varta nie pierwszej juz młodości nie miał żadnej trudności z otwarciem zamków i myślę, że jeszcze by się nie rozładował przez tydzień albo i dwa. Natomiast gdy był ładowany w zimie na wolnym powietrzu nawet przy niedużym mrozie, to po dwóch tygodniach potrafił zdechnąć, albo był na granicy pełnego rozładowania. Dowodzi to, że ładowanie na mrozie jest mało efektywne. Zazwyczaj akumulatory są z przodu pojazdu gdzie temperatura pod klapą podczas pracy silnika jest dość wysoka. W rozwiązaniu z mojego samochodu podczas długiej jazdy tez w pagażnikiu zimno nie jest bo ciepło się przemieszcza na tył. Ale ładowanie na mrozie gdy silnik nie pracuje to jak widać jest coś innego. Co o tym sądzicie, bo ja czytałem, że niby nie ma znaczenia w jakiej temperaturze się ładuje akumulator, a tu w praktyce się okazuje, że jednak ma.
pzdr - Janusz