Jeszcze raz o żarówkach 100W, wznowieni

(ciap)

(ciap)

:-)

Ja czekam na banany "paszowe" niezgodne z normą "spożywczą"!

Włodek

Reply to
invalid unparseable
Loading thread data ...

Witam,

powinienem napisać to w starym wątku, ale już go w moim czytniku nie ma :(

Cytaty wzięte z groups.google.com:

Użytkownik "Virus_7" <virus_7@usun_to.gazeta.pl> napisał w > wiadomości news:h7pdgi$9r2$ snipped-for-privacy@inews.gazeta.pl... > > > Po za tym, kto mówi, że żarówki 100W znikną? Nadal będą w > > sklepach, ale tylko do zastosowań specjalistycznych i > > (teoretycznie) nie nadających się do oświetlenia domowego. > > Poczekamy, zobaczymy. > Kto pierwszy taka zobaczy niech da znac. > > J.

Uprzejmie donoszę, iż kupiłem żarówkę 75W matową z następującymi napisami:

75W 690lm 1000h Zgodnie z dyrektywą 2005/32/WE nie stosować do użytku domowego Zastosowanie:

- sygnalizacja świetlna

- lampy warsztatowe Importer: ANS-Centrum Sp. z o.o. Wyprodukowano w PRC

Dajcie znać, jak ktoś wypatrzy setkę :)

Pozdrowienia, MKi

Reply to
MKi

MKi uprzejmie donosi:

Dziwna jakaś. 690lm, to trochę mało. Powinna mieć prawie o połowę więcej. Pewnie włókno wydłużone, grzeje się do niższej temperatury. Ale w takim razie powinny mieć trwałość znacznie większą niż 1000 godzin.

Damy, ale pod warunkiem, że sami się dowiemy gdzie taką 75W można kupić.

Reply to
Jarosław Sokołowski

No bo to "Made in PRC" , tam wszystko jest mniejsze jakieś. Kupujesz dajmy na to czajnik "Made in PRC", wg specyfikacji ma mieć 2000W a wg pomiaru ma może z 1500. Więc i ta żarówka 75W ma pewnie ze 60 :-)

J.

Reply to
Jarek P.

Aleocochodzi? Łunijnyj Sajuz wydał jakieś normy na banany? Znaczy jakie nie mogą być? Żółte, czy krzywe?

J.

Reply to
Jarek P.

Był, ponoć już nie ma, od lata tego roku. Tak naprawdę chodziło o ograniczenie importu takich produktów z określonych krajów. A nie można było powiedzieć wprost, tylko lobby kombinowło dookoła. Znaleźć cechy charakterystyczne, i na nich oprzeć limity.

Limity kształtu, długość owocu, zakrzywienie...

Reply to
DJ

A nie ma jakis limitow importowych na banany ?

J.

Reply to
J.F.

Pan Włodzimierz Wojtiuk napisał:

O "mleku dla kota" pisałem już w snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl>, więc to żadna nowość. Normę na krzywiznę ogórka zniesino w tym roku. Nawet przyznano, że norma była niepotrzebna. Teraz można sprzedawać pokrzywione ogórki, marchewki i inne owoce, byle tylko był przy nich napis "na przetwory". Jakże smutnym indywiduum musi być taki urzędnik. Taki musi święcie wierzyć w to, że ludzi bez jego rad i wskazówek czują się zagubieni i nie wiedziedzą co do którego garnka włożyć. Nie zrozumie on nigdy takich jak ja, co to potrafią na straganie szukać śmiesznie pokręconych płodów rolnych po to tylko, by cieszyć nimi oko.

Natomiast co do bananów, to tam chyba nie tylko o krzywiznę chodziło, a o coś jeszcze. Z nimi jest tak, jak z żarówkami.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan J.F napisał:

W jakim sensie? Takim jak "kwoty mleczne", że ten może importować tyle, a tamten tyle? Nie sądzę, UE nie jest bananowo samowystarczalna, więc importować musi i nie ma ograniczeń co do ilości sprowadzanego towaru. Ale ponieważ trzeba popierać "swoich" producentów, to najlepiej zrobić to normą na krzywiznę (u naszych rosną bardziej proste).

Reply to
Jarosław Sokołowski

Jarosław Sokołowski pisze:

To znaczy jak? Za mało świecą, za dużo grzeją?

Reply to
Obserwator

Obserwator pyta o to, czego nie widzi w ciemności:

Grzanie, świecenie, krzywizna -- te rzeczy są równie mało istotne. To łączy oba przypadki.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Obserwator pisze:

"Głośne było choćby rozporządzenie z 1988 roku, stanowiące, że ogórki kategorii ekstra i kategorii pierwszej muszą być „dobrze rozwinięte, dobrze wykształcone i praktycznie proste, o maksymalnej wysokości łuku:

10 mm na każde 10 cm długości ogórka”. Dla przypomnienia – norma na zakrzywienie banana miała wynosić poniżej 27 mm na 14 cm. – Jednak w tych absurdalnych sprawach kryje się drugie dno - przekonuje Michał Lemańczyk, politolog. – W słynnej „dyrektywie bananowej” chodziło o to, żeby do Unii trafiały tylko banany z dawnych kolonii francuskich i to Paryż walczył o takie, a nie inne zakrzywienie banana. Chciał wyeliminować konkurencję z Ekwadoru. Z kolei lobby portugalskie wymusiło dyrektywę, że marchewka jest... owocem, a nie warzywem. Miało to umożliwić portugalskim producentom rolnym sprzedaż marchewkowej konfitury w krajach Unii. Rząd Portugalii, gdzie z marchwi produkuje się dżem i konfiturę, chciał mieć ponadto możliwość dotowania swoich producentów takich wyrobów. Gdyby marchewka była warzywem, nie można było tego robić, gdyż jest to możliwe jedynie dla przetworów z owoców."

Milego smiechu przez lzy ;)

Reply to
Butek

Butek napisał:

[1]
[2]

Tych dwóch przykładów nie wolno ze sobą utożsamiać. Pierwszy przypadek, to oczywiście brudna gra Francuzów. Nie dość, że protekcjonizm, to jeszcze niejawny, ukryty pod jakimiś szlachetnymi (choć niejasnymi) hasłami. Natomiast tego, co zrobili Portugalczycy, nie można nazywać "wymuszeniem". Oni się tylko bronili przed skutkami rozporządzenia jakiegoś idioty, który by nie zaznał spokoju, gdyby nie opisał z czego można robić konfitury i dżem. W Portugalii akurat słodkości robiono od dawna z marchewki. W Polsce zresztą też.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Jarosław Sokołowski pisze:

Nie mialem pojecia, sorry. Dla mnie wszystko-z-marchewki bylo raczej synonimem PRL-u gdzie o cytrusach, soku z tychze itp. bylo mozna pomarzyc albo wydac cala pensje rodzicow. Dla mnie PRL sie skonczyl w bardzo wczesnej podstawowce, wiec wybacz ignorancje w temacie :) Dobre to w ogole?

Reply to
Butek

Ale byly

formatting link
Kiedys mi sie wlasnie trafil jakis strasznie dlugi przepis z roznymi towarami.

No i byc moze komus przeszkadzalo.

J.

Reply to
J.F.

Butek napisał:

Dobre. Podobnie jak piernik z marchwi i inne ciasta. Zawdzięczamy to być może kuchni żydowskiej, tam takich marchewkowych cymesów więcej. W Portugalii też Żydów zawsze trochę było, więc mimo dostatku cytrusów i z marchewki słodycze robiono. "Smażone zielone pomidory" to też nie tylko tytuł amerykańskiej powieści, ale rzecz Europie znana. To na słodko jest, taka konfitura. Jej z kolei dobrze robi dodatek cytrusów.

-- Jarek

PS W peerelu to wszystko potrafili zepsuć. Słynny był "dżem z dyni o smaku pomarańczowym", chociaż pomarańczowy to on miał głównie kolor. A z dyni też można zrobić dobre rzeczy. Ale bywały też rzeczy osobliwe. Kiedyś do sklepów rzucili limonki. Ludzie wybrzydzali, mówili, że to małe, zielone i niedojrzałe cytryny, że władza żałuje ludowi tych normalnych żółtych. Kupować nie chcieli. Musiało toto zacząć gnić w magazynach, bo szybko pojawił się w sklepach butelkowany syrop z limonek (niewiedzącym wyjaśnię, że dzisiaj limonki są kilkakrotnie droższe od cytryn).

Reply to
Jarosław Sokołowski

Ja tam pilem "sok jablkowy o smaku pomaranczowym". Bardzo dobrzy zreszta.

Ale komuna sie skonczyla, przyszedl kapitalizm i co czytam ? Syrop malinowy .. w skladzie nie ma malin podanych. Herbatka malinowa .. maliny 0.25%. Za to sa buraki. Inny syrop malinowy .. cos malo tych malin. A to Herbapol.

Musze za to Unii podziekowac, bo teraz przynajmniej nie ma klopotow z zakupem masla. Maslo to maslo, a nie wyrob maslopodobny.

J.

Reply to
J.F.

Jarosław Sokołowski pisze:

Ja pamietam cos w stylu "sok pomaranczowy", przepis: dwie pomarancze, kilo marchwii i costam jeszcze. Smaku nie kojarze juz, moze to i dobrze ;D Wyrobow z marchwii nie omieszkam sprobowac, dzieki. A o smazonych, zielonych pomidorach wiedzialem, probowalem, nie moj gust smakowy.

Reply to
Butek

Ten sok domowej roboty jest zajebisty!

zyga

Reply to
Zygmunt M. Zarzecki

J.F. pisze:

Bo maliny z odrzu... tfu przemyslowe, wbrew pozorom, w nadmiernych ilosciach daja gorzki smak. Prawdziwy sok/herbatka z prawdziwych malin to tylko od babci.

Alesmy zrobili OT kulinarny ;D

Reply to
Butek

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.