Jedziemy dalej - jaką ładowarkę do ró

Witajcie.

Trochę było o ładowarkach do ogniw R3 i R6.

Teraz kolej na inne ogniwa/baterie. Jest cała masa różnych akumulatorów czy baterii z różnych źródeł: telefony, PDA, navi, laptopy, itd. Różne też są typy ogniw, jak choćby LiJon, LiPoly, czasem nawet jeszcze NiCD czy zwykłe kwasówki.

Czym to ładować? Są jakieś ładowarki czy balansery, którymi można sprawdzić tak różne akumulatory i je naładować czy wyrównać?

Problemem nie jest otwarcie pakietu z laptopa czy innego ustrojstwa, tylko duży rozrzut zarówno technologii ogniw jak i ich pojemności (chodzi bardziej o te "maleńkie").

Reply to
Adam
Loading thread data ...

Zasilacz laboratoryjny....

Reply to
cezar

Chyba niekoniecznie aż tak ;) Ponadto nie spełnia wymogu rozładowania i ładowania ogniwa.

Kilka lat temu widziałem ładny zasilaczyk/balanser, mający całe stado kabelków i złączek do podpinania różnych ogniw, ale pomimo intensywnego szukania, nie mogę go teraz znaleźć. A przy okazji miał zaletę - kosztował OIDP nie więcej, niż 150 dolarów.

Jakieś propozycje?

Reply to
Adam

W dniu piątek, 2 października 2015 14:15:37 UTC+2 użytkownik Adam napisał:

Może zwykła modelarska w stylu iMAX B6?

Reply to
AirLess
2 października 2015 13:00 Użytkownik "cezar" snipped-for-privacy@tlen.pl.invalid> napisał w news:mulo3k$ehb$ snipped-for-privacy@solani.org ... : : On 02/10/2015 11:51, Adam wrote: : >

: >

: > (...). : > Różne też są typy ogniw, jak choćby LiJon, LiPoly, : > czasem nawet jeszcze NiCD czy zwykłe kwasówki. : >

: > Czym to ładować? : >

:

: : : Zasilacz laboratoryjny.... :

Pomińmy tu "drobny" problem, że on nie ma rozmaitych "funkcjonalności", bardzo przy ładowaniu przydatnych, czyli np. nie będzie "nadzorował" prawidłowo procesu, tudzież kończył go w odpowiednim miejscu. To pewnie wie każdy użytkownik ładowarki "dedykowanej". Ja natomiast chciałbym zwrócić tu szczególną uwagę na "rodzaj prądu" za-podawanego przez taki (najczęściej mocno wypasiony) laboratoryjny zasilacz. Otóż jeśli jest on z założenia uniwersalny (a nie do "celów mocno ograniczonych") to jego konstruktorzy najczęściej stawali na uszach, aby dawał jak "najładniejszy" prąd stały. A jeśli stały, no to "stały jak drut"! Czyli z jak najbardziej prostoliniowym przebiegiem. No są też zasilacze dające najróżniejsze przebiegi, np. schodkowe, czy inne, ale to jeszcze wyższa półka.

Okazuje się, że stałe (jak skała) napięcie nie zawsze jest to korzystne dla ładowanych ogniw! Nie znam się na tych nowszych, ale te dawniejsze, kadmówki, czy Ni-MH'owe lepiej ładować prądem "połówkowym": czyli sieciowa sinusoida powinna zostać obcięta na zerze, i ładowanie miałoby zachodzić "z zauważeniem" jednej tylko połowy w jej przebiegu. Przez 1/50-tą sekundy następuje wtedy ładownie, po czym tyle samo ogniwko ma na "odetchnięcie"... Dzięki temu elektrody pokrywają się bardziej równomiernie.

Jeszcze ciekawsze wymogi ma nietypowy proces ładowania... baterii, czyli ogniw nie będących w zasadzie przewidzianymi do wielokrotnego użycia. Okazuje się, że za pomocą bardzo specyficznego procesu można ładować, ale tylko te alkaliczne. A w dodatku jedynie te niezbyt głęboko rozładowane. Reżim tego procesu polega na dodaniu opornika, przez który płynie prąd... rozładowania! Przez pół cyklu (z 50 Hz) zachodzi ładowanie, a w drugiej połówce - część ładunku jest tracona, bowiem ogniwko rozładowuje się przez ów opornik. Jeśli kto nie chwyta, to podkreślę, że jest to poddawanie ogniwa działaniu prądu zmiennego, asymetrycznego, bowiem prąd ładowania musi być przecież sporo większy od tego rozładowującego, to chyba jasne...

Czemu to ma służyć? Rzecz w tym, że przy ładowaniu prądem "idealnie" stałym - na elektrodach powstają warstwy porowate, ukształtowane bardzo nierówno, w górki i doliny. I gdy tak kontynuujemy ładowanie - to pofałdowane warstwy na przeciwnych elektrodach - coraz bardziej zbliżają się do siebie, aż mogą w końcu się zetknąć. Oczywiście nie należy do tego doprowadzać, bowiem efektem jest po prostu zwarcie.

Natomiast gdy ogniwo jest ładowane w opisany wcześniej sposób, to elektrody pokrywają się *bardzo* równo, bez purchli. I można wtedy na nich zgromadzić o wiele więcej energii, bez obawy o ich uszkodzenie.

Reply to
(c)RaSz

W dniu 2015-10-02 o 15:53, AirLess pisze:

Dzięki :)

Chyba właśnie czegoś w tym rodzaju szukam.

Nieco ciekawych informacji na forum światełek:

formatting link

Reply to
Adam

(c)RaSz pisze: [..]

Chłopie, masz pojęcie że tych Twoich poematów pewnie nikt nie czyta? Ja wymiękłem przy pierwszym akapicie. Streszczaj się, nie lej tyle wody.

Reply to
AlexY

W dniu 2015-10-03 o 01:41, AlexY pisze:

Nie przesadzaj. Jest na temat i zgodnie z rzeczywistością. Do Eneuela mu jeszcze duuuużo brakuje ;)

Przy okazji: Mam ładowarkę do akumulatorów samochodowych 12V, która ładuje "dziwnym" algorytmem, dając nawet (wg opisu) impulsy szpilkowe o dość dużym napięciu. Ma też algorytmy do reanimacji ledwo dychających akumulatorów

- i rzeczywiście, udało mi się już coś przywrócić do życia. Trwa to czasami kilkadziesiąt godzin, ale wygląda, że działa.

Reply to
Adam

Adam pisze:

Jak wspomniałem - ja wymiękłem, nie wiem co jest po 1-szym akapicie.

Z cyklu dziwnych algorytmów zwracam uwagę na imax B6, stara ładowarka która mi się spaliła, program rozładowania kończyła po osiągnięciu 3V na celę przy ustawionym prądzie rozładowania, nowa zmniejsza prąd prawdopodobnie do 1/10 (nie mierzyłem) ustawionego utrzymując owe 3V. Późniejsza próba ładowania takiego ogniwa nie startuje, komunikat zbyt niskiego napięcia ogniwa. Ponadto znikła funkcja cyklu D>C dla litówek.

Reply to
AlexY

W dniu 2015-10-02 o 13:00, cezar pisze:

Moim zdaniem najgłupsze rozwiązanie, tymczasowe, zapasowe, jednorazowe ok.

Reply to
Jawi

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.