jakie narzędzia?

chowacie a jakie wystawiacie na przynęte (żeby nie wyjść na niemiłego team playera)?

Po produkcji często się kręci kilku inżynierów i biorą narzędzia jak popadnie gdy najdzie ich eureka. Gamoniowate to, bryle jak denka od butelek, zakręcone jak słoik, weźmie tu odda komu innemu albo wcale nie odda.

Ja swoje śrubokręty chowam w opróżnionym termosie a na wabia wykładam wyszczerbione ogryzki z malucha, nadtopione lutownicą.

A wy jakie macie doświadczenia? Zapraszam do dyskusji.

Reply to
PiteR
Loading thread data ...

W dniu piątek, 7 grudnia 2018 23:32:14 UTC+1 użytkownik PiteR napisał:

Rzeczywiscie paparuchy jedne i ponure sa. Ale swiata nie zmienisz. Moja zona ma to samo, nigdy nie wie, gdzie polozyla kluczyki do samochodu. Szukam potem i w koncu je znajduje. Czesto w lodowce, w ktorej lacznie z zakupami je schowala. Najlepszym rozwaizaniem jest mieć wszystkiego po dwa. A nawet po więcej. Tego nauczylm się pracując jako murarz. Tak wcześniej byłem murarzem a dopiero potem zszedlam na psy i zajalem się elektronika a scislej radioamatorstwem. A później jeszcze innymi, nazwijmy je barziej ambitnymi Pracujac jako murarz byłem swiadkiem pewenego zdarzenia trwającego dluzej, a ktore opisze w skrocie. Budowalismy dom. Majster gonil nas czeladnikow, pospieszal i opier...lal przy kazdej okazji. A sam duoa nie murzarz byl.

Stojac na rusztowaniu wypadla mu z reki kielnia. Musial zejsc na dol i ja sobie przynieść. Mysmy w tym czasie mieszali malte.

Potem to samo było z młotkiem, klal przy tym i pomstowal jak szewc. Obserwowal to młody wyrostek, syn inwestora budowy, ktory pelnil role oka, ktore konia tuczy. Smial się do rozpuku i mowil: pan to jest dupa nie murarz. Prawdziwy murarz ma wszystkiego po dwa. Jak mu kielnia, mlotek czy nawet waserwaga spadnie, to bierze druga i muruje, a po te upadla wysyla pomocnika. Nasz murarz był wqrwiony ale nic się nie już odzywal. Zszedł na dol by zrobić to co nawet krol robic musi sam, gdy go przycisnie. I za rogiem tego domu zaczal sobie sikac. A ten młody wyrostek, zza drugiego rogu, czynosc te uważnie obserwwal. Nasz murarz go zauwazyl i zapytal; no i co? Moze powiesz, ze twój ojciec tez ma dwa? Żeby pan wiedział - odparl. - Mój starszy ma te interesy tez dwa. Do sikania ma taki sam jak pan, ale dla mamusi ma drugi. Ten drugi jest ze cztery razy większy. Tu można się i należy usmiechnac.

Zdarzenie to zawazylo na moim dalszym zyciu. W efekcie mam po kilkadziesiąt rozych kombinerek, cazkow, ucinaczek, srobokretow i czego tam jeszcze. Jak mi jeden się gdzies zapodzial to bralem drugi a potem ten zaginiony się znalazł. W koncu doszedłem do wprawy i wycwiszylem swa pamiec krotktrwala do tego stopnia, z nawet do dziś pamiętam, gdzie jakiś narzad czy material lezec czy stać może. A dobry zwyczaj nie pożyczaj, Niestety po obecnosci w mojej dziupli osob trzecich, pewnych rzeczy już nigdy nie znalazłem. Ale poniewaz mialem ich co najmniej po dwie sztuki, wiec te ubytki jakos przebolałem :)

Pozdr Tornad

Reply to
wajdat

Najlepiej chować i zamykać na klucz. Ponieważ przywiązuje się do narzędzi (no, po jakimś czasie "układają" się do ręki)to nie lubię ich tracić. Jeśli mimo wszystko gdzieś wyjdą to robię piekielną awanturę łącznie z używaniem słów uznanych za obraźliwe :) i idę do sklepu po nastepne. Na fakturę, a potem szef rozmawia z kolegami :) I nie, nie mam problemu żeby ktoś sobie pożyczył ale potem k... oddaj! Wojtek

Reply to
wowa

W dniu sobota, 8 grudnia 2018 15:50:58 UTC+1 użytkownik snipped-for-privacy@aol.com napisał:

Dwie żony też ???

PS Słuchałem kiedyś opowieści przedwojennego rzemieślnika, który pracował w dużej warszawskiej fabryce. Było tam zwyczajem, iż każdy narzędzia miał swoje. Nie obrabiarki - rzecz jasna. Kiedy majster rozmawiał z kandydatami do pracy, kazał na rozmowę zabierać narzędzia. Oglądał i już sporo o kandydacie wiedział.

Reply to
Swift

W dniu sobota, 8 grudnia 2018 20:16:35 UTC+1 użytkownik Swift napisał:

Takie zwyczaje panuja do dnia dzisiejszego. Tyle, ze nie u nas. Przebywajac czasowo w USA, szybko musialem się do tego przyzwyczaić. Karpenter (stolarz i cieslaw jedenj osobie), który przyjmowal mnie do pracy, o nic nie pytal tylko kazal otworzyć mi bagażnik mojego samochodu, w ktorym swój prawie caly zestaw narzedzi woziłem. Zobaczyl, ze mam "sozo". W Polsce znane pod nazwa lisi ogon. I wyrazil zadowolenie ze miałem pilarke firmy makita. Przyjal mnie bez zadania jednego pytania np. o mój dotychczasowy staz. Przepracowalem u niego ponad dwa lata. I nie zaluje, bo był to okres nauki, który umozliwil mi potem Przejscie na wlasny rozrachunek. Wiedzialem już wtedy, ze przyznanie się, ze mam studia w Polsce, byłoby nie tylko niewybaczalnym nietaktem lecz znacząco utrudniłoby znalezienie w miare normalej pracy. A w ogole to nie wyobrażam sobie by jakis fachowiec przychodzil do pracy bez swoich narzedzi. Tuz po powrocie szukałem kogos, kto polupie mi kilka klockow do zapalenia w kozie. Przyszlo trzech wyrostkow i bardzo byli zdziweni, ze ja nie mam nawet siekiery. Ja tez sie bardzo zdziwiłem, ze oni nie mieli nawet pojęcia o tym, ze do porąbania drewna potrzebna jest siekiera, która powinni ze pasem swiecic. Powiedzialem, ze jak sobie kupie siekiere to do nich zadzwonię. Jak dotychczas nie wybili mi szyb w moim rodzinnym starym domu, w ktorym chcialem z tydzień samotnie pomieszkać. Natomiast kupiłem sobie elektryczny lupacz do drewna, ktory robi to cicho i znacznie szybciej od nawet wykwalifikowanego fachowca w tej dziedzinie.

Niestety kazdy kto cos tam umie i ma odrobine kultury technicznej, wyjechal za granice. Zostaly tu same pararuchy, ktorym strach jest dac do reki siekiere w obawie by sobie nia krzywdy nie zrobili. Potem plac takiemu odszkodowanie jak sobie palec czy kolano zamiast klocka, rozłupie.

Pozdr Tornad

Reply to
Tornad

[...]

W Stanach takie są zwyczaje. Fachowcy przychodząc pracować do kogoś przynoszą swoje narzędzia. I praktykowane jest podpisywanie, żeby było wiadomo go kogo należą. Czasami jak ludzie się chwalą na YT zakupami na aukcjach, to widać że prawie każde narzędzie jest podpisane nazwiskiem właściciela, albo przynajmniej inicjałami.

I to jest coś, czego do końca nie rozumiem. Jeśli ktoś ma swoje ulubione narzędzia, z którymi nie chce się rozstawać, to niech je sobie nosi. Ale pracując dla kogoś oczekiwał bym że pracodawca dostarczy wszystkie środki do wykonania zadania. Te narzędzia które przyniosę musiałem kupić za własne pieniądze, i to mnie obciążają koszty zużycia. Pracodawca płaci za moją wiedzę i wykonaną pracę, ale klient nie zapłaci mi, tylko jemu. Wymagając od pracownika dostarczenia narzędzi, pracodawca przerzuca na niego część kosztów prowadzenia biznesu.

Co innego jak się pracuje na własny rachunek. Wtedy to ja jestem swoim pracodawcą, a od klientów zlecających wykonanie usługi trudno oczekiwać że dostarczą odpowiednich narzędzi (np. siekiery).

Jacek.

Reply to
Jacek Radzikowski

Kiedyś w '70 latach jak zaczynałem pracę to każdy dostawał narzędzia, ale był za nie odpowiedzialny i potem przy zwolnieniu trzeba je było zdać albo potrącali z pensji za nie, każdy miał szafkę narzędziową, kłódke musiał kupic sobie sam.

Reply to
Janusz

wajdat pisze tak:

:)

Reply to
PiteR

użytkownik Tornad napisał:

W dużych firmach szanowny Panie jest standaryzacja i własne to możesz mieć pod warunkiem że one są firmowe. Własny młotek możesz sobie przynieść pracując u p.Zdzisia czy Czesia co ma warsztat za chałupą.

Reply to
bytomir.kwasigrochowy

użytkownik PiteR napisał:

Wg. podejścia niemieckiego wina leży po stronie pracodawcy. Wg. podejścia PL winni (takiego stanu rzeczy) są wszyscy tylko nie pracodawca.

Reply to
bytomir.kwasigrochowy

W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 12:16:12 UTC+1 użytkownik snipped-for-privacy@gmail.com napisał:

Nie za bardzo wiem co się dzieje czy dzialo w dużych firmach bo ja pracowałem w małych. Najczesciej w zespole czteroosobowym. W xciagu czterech tygodni budowalizmy domy (w techomlogii kanadyjskiej w stanie surowym zamkniętym. I mlotek miałem chyba niezły, bo pewnego razu zycie czy zdrowie mi uratowal. Takich mlotkow nasi fachowcy jeszcze się nie dorobili i chyba już nie dorobią. W zelaznym sklepie w malym miasteczku, innych od służących do klepania kos, nie mieli. I bardzo się dziwili ze jakiś taki smieszny mlotek cisielski sobie wymyslilem. W Ameryce Kossztowl mnie "az" 28 dolarów, ale nie zaluje, bo okazal się być tej ceny warty. Pracowalismy przy poszyciu wiezby dachowej polcalowej grubości sklejka. Jakos nie zauwazylem, bo byłem na drugiej stronie dachu, ze jeden z młodych kolesi docinal sklejke na dachu, co było zabronione. Dlaczego dowiedziałem się tego samego dnia gdy musialem przejść na druga strone dachu. Trociny lezace na tym dachu spowodowaly , ze się na nich posliznalem i zaczalem zjezdzac razem z nimi w dol. Zachowalem zimna krew i zamiast wrzeszczeć w nieboglosy, wyciagnalem ten swój mlotek z pasa i z całej sily wbiłem go w te sklejke, mocno go trzymając. I się zatrzymałem. Na takie numery tez nalezalo być przygotowanym. Koles, ktory był temu winny, wyleciał z pracy tego samego dnia. Potem go spotkałem na Greenpoincie z reka na temblaku. Podobno pile mu w czasie ciecia zlapalo i troche się pokaleczyl; podobno do kosci. Drugi przypadek, ktory miałem i cugem uniknalem kalectwa, był związany z wiatrem. Wstawialem okno, z drabiny, od zewnetrzenej strony domu. Już zaczalem lapac go na jedem gwozdz, gdy nagle poczułem, ze ja z tym oknem stoje na drabinie ktora zjezdza w bok. Okno natychmiast puscilem wyszarpałem z pasa mlotek i nim znowu w sciane. Zsuwanie się drabiny wraz ze stojącym na nim karpenterem za jakiego robilem - ustalo. Wtedy zaczalem wrzeczczec help mi i koledzy pomogli mi się z tej pułapki wydostać. Niestety za połamane okno mi odliczono cale 120 dolarów. Przeanalizowalem to zdarzenie z punktu widzenia fizyki. Okazalo się ze zawiał taki huraganowy wiatr. One cechują się bardzo długimi podmuchami. I ten wiatr zawial od strony przeciwnej, wiec go zignorowalem. Ale mial taka sile, ze przeleciał przez ten dom do mnie z tym oknem, ktore już było ustawione na miejscu i normanie od sciany odepchnal. Pozniej dowiedziałem się ze był to ogon Huraganu Elizabeth, ktory z nad Florydy dotarl az ponad 50 mil za New York, gdzie akurat ten dom konczylismy. Wtedy się troche wqrwilwm i do tej pory z tymi wirami atmosferycznymi a glownie z tornadami, walcze.

Podsumowujac siedząc wknajpie moglem spoko podnieść reka z rozcapierzonymi czterema palcami do gory, co dla kelnera oznaczalo podaj cztery piwa. Bo niestety, w tym fachu spotykalem wielu ludzi; a to bez palca, a to bez oka czy z glebokimi szramami na mymle.

Pozdr Tornad

Reply to
wajdat

A jak. Jedna myśli, że jesteś u drugiej, druga, że u pierwszej, a ty spokojnie lutujesz sobie w warsztacie.

Reply to
Queequeg

W dniu 2018-12-09 o 12:16, snipped-for-privacy@gmail.com pisze:

Firmowe w sensie z tej firmy, w której pracujesz jak rozumiem.

Reply to
robot

Dzieki za uzupełnienie. Znalem to lecz zapomniałem ten przekoywujacy dowod poprawności mojej zasady zapodać:)

Pozdr Tornad

Reply to
Tornad

W dniu 09-12-2018 o 19:42, snipped-for-privacy@aol.com pisze:

Nie mieliście tam szelek asekuracyjnych?

Drabina służy tylko jako ciąg komunikacyjny i prac montażowych nie powinno się z niej wykonywać. Ostatecznie można z niej zamontować coś małego (obrazek, budkę dla ptaków, kamerę). Do montażu na wysokości ciężkich rzeczy jak okna od zewnątrz, obowiązkowo musi być rusztowanie, podest ruchomy albo podnośnik.

yabba

Reply to
yabba

W dniu sobota, 8 grudnia 2018 16:52:00 UTC-6 użytkownik Jacek Radzikowski napisał:

To podejscie rozwiazuje pare problemow.

  1. Jak narzedzie niesprawne i sobie krzywde zrobisz - Twoj problem.
  2. Jak nim pracujesz i jak je niszczysz - Twoj problem.
  3. Pracujesz swiadczac usluge. Uslugo biorcy nie interesuje jak ty to zrobisz, ma byc dobrze. Ty sie masz znac na tym co robisz. On moze ale nie musi. Za to ci placi. Kup se narzedzie jakie ci pasuje.

Z tego powstaja pewne konsekwencje:

  1. Pracodawca placi ci nie tyle zebys mial na chleb tylko tyle abys mogl zyc i pracowac.
  2. Jak ci sie robota skonczy w jednym miejscu to po prostu jedziesz na inne, nieistotne czy budowa duza czy mala czy prywatna czy nie. Masz swoje narzedzie i mozesz zaczac zarabiac.

U nas to tez dziala ale do innego stopnia. Pracodawca od dosyc dlugiego czasu nie kupuje pracownikom pasty bhp, recznikow czy butow z stalowymi czubkami. Nie kupuje tez spodni czy majtek. A dojazd do miejsca budowy tez sobei samemu trzeba zapewnic. I nikogo to nie dziwi.

W ameryce jest ciut dalej pociagnieta ta idea i sie im sprawdza. Choc nie powiedzial bym ze roznica jest dramatyczna. Tez ludziom sprzet kradna i ktos musi te strate lyknac. Tez sie narzedzia zuzywaja i ktos za to zaplacic musi. Ale sporo innych problemow w ten sposob jest rozwiazywanych.

Reply to
sczygiel

W dniu 10-12-2018 o 15:36, snipped-for-privacy@gmail.com pisze:

Mnie dziwi. Czy przepisy prawa pracy i BHP już nie wymagają wyposażenie pracowników w indywidualne środki ochrony? Czy też masz na myśli podwykonawców?

yabba

Reply to
yabba

W dniu poniedziałek, 10 grudnia 2018 13:25:13 UTC-6 użytkownik yabba napisał:

Ja o jednym ty o drugim. Ja o narzedziach ty o kasku. Ja o innym rodzaju podejscia a ty o rzeczywostosci w Polsce.

Przeczytaj co napisalem, tam wszystko jest. Dokladnie napisalem co mialem na mysli.

Reply to
sczygiel

W dniu 10-12-2018 o 20:38, snipped-for-privacy@gmail.com pisze:

Napisałeś: "U nas to tez dziala ale do innego stopnia. Pracodawca od dosyc dlugiego czasu nie kupuje pracownikom pasty bhp, recznikow czy butow z stalowymi czubkami." Tak więc sam pisałeś o rzeczywistości w Polsce w zakresie elementów indywidualnej ochrony pracownika.

Dlatego zadałem pytanie czy ostatnio zmieniły się "u nas" przepisy prawa pracy, bo jestem zdziwiony, że już nie trzeba wyposażać pracowników w buty robocze i środki czystości.

yabba

Reply to
yabba

W dniu poniedziałek, 10 grudnia 2018 14:42:33 UTC-6 użytkownik yabba napisał:

Art. 237. kp § 4. Pracownikowi używającemu własnej odzieży i obuwia roboczego, zgodnie z § 2, pracodawca wypłaca ekwiwalent pieniężny w wysokości uwzględniającej ich aktualne ceny.

Reply to
sczygiel

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.