Ale my o tym wiemy :) A karty się dość istotnie różniły i w krośnie były one spięte w taśmę, więc są one bardziej protoplastą tasiemki perforowanej, które oprócz przenoszenia danych służyły też do konfiguracji urządzenia np: drukarkach d180 byly takie krótkie spięte w koło i służyły jako formatka papieru, tzn sterowały wysuwem co linie i do nowej strony.
W dniu 12.10.2019 o 22:12, Jarosław Sokołowski pisze:
No była jakaś taka książka, jasny gwint, jak się ona tytułowała, jak? Może "Kantyczka dla Laybovitza", no nie wiem.
Rzecz się dzieje dłuuugo po załamaniu się cywilizacji, no i coś-tam już odbudowano. Tu i ówdzie są odnajdywane ślady "po nas". Dla tamtejszych stanowią absolutną zagadkę, ale i przedmioty kultu.
Piękną frazę powtarzają tam ludzie *wierzący*: zamiast "amen", mówią - koniec pliku, koniec pliku
Dane to były wpłaty lub odczyty, wprowadzały to panie na terminalach do Maryśki :) Tam były wstępnie obrabiane i potem taśma i szły na dużą maszynę gdzie były konta, tam po aktualizacji były drukowane na wierszówkach książeczki opłat za energię elektryczną.
Mam jeszcze ten talerz w piwnicy, fajny twardy stop aluminium. Strojenie to nic, z taśmami też to było. Ale czasem głowica spadała i rysowała ten talerz. Głowice były wymienne, fajny był start, dysk się rozpędzał i taki specyficzne dup jak głowice wchodziły w pakiet. Kierownik mnie kiedyś opieprzył, bo mył głowice, a ja akurat białą damę robiłem (czyli powietrze z odkurzacza do drukarki).
W dniu 12.10.2019 o 22:12, Jarosław Sokołowski pisze:
Mam koleżankę, która tam była operatorką, może wypytam. Ale ona źle wspomina tamta robotę, może nie pamiętać. Program się puszczało jakoś tak: FR04 go 20
20 - normalne wejście
21 to chyba jak restart, ale pewności też już nie mam
Już nawet nie pamiętam wczytywania egzekutora, chociaż najczęściej ja go wczytywałem, bo pierwszy przychodziłem (miałem 5 minut do roboty). Było pytanie core size please? podawało się 128k
Trochę szkoda, że dokumentacji nie zabrałem, niby zwolniłem się wcześniej niż wywalili Odrę, ale mogłem kolegów poprosić, żeby mi oddali.
Dokładnie to, nawet jeszcze ciekawiej ;) U nas były robione zdjęcia liczników, na mikrofilmie, na klatce chyba ze
100 się mieściło. Szło to na czytniki mikrofilmów, taki ekran matówka (duży) i pani naciskała pedał podobny jak w maszynie do szycia wtedy przeskakiwało na następny licznik (w obrębie klatki filmu). Pani to spisywała na karteczkę, osobną dla każdego licznika. Potem te karteczki szły na siczek, pisowni nie pamiętam jeden oryginalny firmy Redifon, drugi Mera 9150. Tam 2 razy każda kartka była wpisywana, raz wpis, drugi raz kontrola. Jak 2 wpis był niezgodny, monitor piszczał. Dopiero ta taśma szła na Odrę.
Ja się onegdaj głęboko zamyśliłem nad tym, aby jakoś to zautomatyzować. No cóż, oczywiście internet, profil zaufany, takie rzeczy. Jak kto nie ma netu, to może telefon, ale tu wchodzi możliwość zbyt jednak łatwych oszustw wyborczych. Jeśli to smartfon, to też koniecznie profil zaufany, co załatwisz w swoim banku. No ale jest jeszcze pewien odsetek ludzi, co netu nie mają, a jeśli telefon, to prościutki, bez netu. Co z nimi?
Ha! Lotto! Infrastruktura dość odpowiednia do tego, aby wyborca mógł dokonać zaznaczeń, a dalej to już robota elektroniki. Tylko że Lotto-punkty są małe, i nie ma gdzie posadzić komisji wyborczej, które bywają dość liczne. A wyborcy, gdy nadejdą chmarą, będą musieli stać w kolejce na zewnątrz, w ulewnym deszczu dajmy na to. Hm, hm.
Ale może na jeden dzień da się taki terminal przenieść? Tylko czy on jest połączony z centralą lokalną Lotto, za pomocą łącza standardowego (Internetu), czy jakąś linią dedykowaną?
Ja w ogóle nie znam tej operatorskiej roboty. Ale jak pisałemi i odawałem programy do uruchomienia wsadowego, to wiedziałem co za dodatkowe karty miały być po kartach z programemi i po kartach z danymi, a co przed całym plikiem. Były cztery gwiazdki, był FINISH i jeszcze rzucało się jakieś joby na początku. Ponadto ostatnioą kartę wkładało sie odwrotnie, wycięciem na dół. Już nie pamiętam, czy pustą, czy z gwiazdkami. Ścięty lewy górny róg karty był informacją przede wszystkim dla ludzi, by łatwiej układało się je w plik. Karta szła bez błędu przez czytnik w każdej pozycji (jeśli wcześniej została tak wydziurkowana).
A tak poza tym, to niezmiennie "mam w planach" na jakąś wolną chwilę uruchomienie emulatora mainframe IBM:
formatting link
Oczywiście chciałbym to odpalić na Orange Pi Zero (jeśli mniejszego sprzętu nie znajdę).
Ale teraz to chyba każdy, kto ma telefon, ma możliwość mieć internet, więc to nie problem. Znam miejsca (zamieszkałe), gdzie żadnego zasięgu nie ma, ale do miejsca gdzie jest i tak jest bliżej niż do lokalu wyborczego.
Na początek oprócz możliwości głosowania z domu - normalna komisja w lokalach wyborczych ze stanowiskami komputerowymi i pomocą. Z czasem może się okazać, że będzie zbędna, albo raczej mniejsza ich ilość.
(str. 1-2) wystarczały dwie dziurki w 7 i 8, więc faktycznie różnie bywało. Przy okazji warto wspomnieć o istnieniu kart typu ROM, czyli fabrycznie wyposażonych w dziurki i odpowiednio duży nadruk, czasem na kolorowym papierze:
Gdy PiS-owi zaczęły rosnąć słupki, jakieś wykształciuchy (to oni *sami* wymyślili, kłamliwie propagując, że to prostactwo tak ich deprecjonuje!) zaczęły propagować hasło: - zabierz babci dowód! (bo ta niedobra babcia za radą tego jeszcze gorszego Rydzyka, nie chciała PO-pierać "właściwych" kandydatów).
Jeśli babcia da radę zagłosować z użyciem telefonu wnuczka, czy dziwnie w tej materii uczynnego nagle sąsiada, to i oni potrafią to zrobić. Bez jej wiedzy, albo pod pozorem "szczegółów technicznych" (no trzeba jeszcze *tu* kliknąć!) wskażą kratkę wbrew jej własnym poglądom.
Oczywiście jest to możliwe i teraz, "w papierach", ale komisja siedzi, i patrzy, trochę to wtedy trudniejsze.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.