Użytkownik "zanzarus" snipped-for-privacy@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:edk2ha$7st$ snipped-for-privacy@news.onet.pl...
Ja przelutowywałem kondziorek na karcie grafiki 150Watowym transformatorem... tylko że grot miał specyficzny...
im więcej wat tym szybciej się nagrzewa i łatwiej przepalić ściężkę albo układ (w tym wypadku kondensator) myśle że jak to ma być to tylko do płyty to kup lutownice kolbową za 20zł a jeżeli ma to służyć dłużej to kup stacje lutowniczą...
Moim zdaniem warto bo wrazie przepaleia cyny można ją łatwo zdjąć i nałożyć nową
Skoro jesteś początkujący, to lepiej już teraz zapamiętaj, że nie ma w elektronice czegoś takiego jak "20 wat". Jest 20 *watów*, to samo dotyczy woltÓW i gramÓW.
Lutownica... kolby z Allegro są w zasadzie ok, ale to jednorazówki, które po
15 minutach pracy rozgrzewają się do czerwoności (co na pewno nie będzie przyjemne dla takiej płyty ani cyny). Lepiej kup droższą, firmową kolbę o mocy 40-60W. Płyty główne mają przy kondensatorach duże powierzchnie miedziane, które doskonale odprowadzają ciepło. Lutownica o małej mocy może być za słaba, by roztopić cały topnik.
Można to też robić transformatorówką, lecz wówczas musisz bardzo uważać, by nie włączać ani nie wyłączać lutownicy w momencie, gdy dotyka ona do płyty.
Możesz wytłumaczyć dlaczego ??? Bo wątki czasami przewijające się na grupie, które traktują o wręcz morderczym wpływie lutownic transformatorowych na elektronikę wszelkiego rodzaju nadają się powoli do programu "Pogromcy mitów" :-) Od ponad dwudziestu paru lat lutuję wszystko lutownicą transformatorową. Od urządeń lampowych, przez tranzystory bipolarne i MOSFET (nawet te pierwsze, które nie miały jeszcze w strukrurze diod zabezpieczających) układy VLSI PMOS, NMOS i CMOS po elementy SMD w rozmiarze 0603. Jednoukładowce w obudowach TQFP i LQFP lutuje wyłącznie trznsformatorówką. Jak narazie ilość strat = 0 (słownie: zero). Jedyną wadą tej lutownicy jest jej ciężar. Przy lutowaniu większej ilości elementów SMD łapka się trochę trzęsie :-) i tylko w związku z tym kupiłem małą lutownicę grzałkową z regulacją temperatury, ale nim zdąży się ona nagrzać to transformatorówką zdążę przylutować scalak LQFP64 :-)
Ostatnio nie miałem dostępu do sprzętu - zwykłą, 25letnią lutnownicą transformatorową z samodzielnie wykonanym grotem (dość gruby drut) przelutowałem 8 kondensatorów (ścieżki czasem b. blisko, na styk). Płyta działa od 2miesięcy.
Ha, ja transformatorówką wlutowywałem już 100-nóżkowe kości SDRAM (smd), flashe w obudowie TSOP i nie tylko. I raz, jeden jedyny raz (odpukać) ubiłem takiego TSOP-a, podejrzewam, że właśnie przez taki "strzał" włączaną/wyłączaną lutownicą.
U mnie przeciwnie - masa pomaga w utrzymaniu lutownicy w miejscu, za to jej gabaryty stanowią czasem problem. To tak, jak z aparatami - przy czasie rzędu 1/8 sekundy trudniej zrobić "z ręki" nieporuszone lekką małpką, niż masywnym SLR.
Na wcześniejsze pytanie odpowiedziałem w innej wiadomości. :] I nie ukrywam, że mówiąc o tych niebezpieczeństwach powtarzam opinie krążące w sieci.
Przez grot plynie duzy prad (bo go nagrzewa). Prad przemienny w lutownicy to pole elektromagnetyczne. Pole elektromagnetyczne i przewodniku w lutowanym elemencie to prad elektryczny przemienny w lutowanym elemencie (po prostu zwykly transformator). Niespodziewany przemienny prad elektryczny w lutowaym elemencie to moze byc katastrofa. Tyle teorii. W praktyce zgadzam sie z przedmowca. Moj ojciec i ja (czyli juz przez pokolenia :)) lutujemy 70W transformatorowka wszystkie elementy elektroniczne, lacznie z wielokrotna wymiana kondensatorow na plycie glownej. I wszysko dziala.
Zna ktoś może prad w grocie lutownicy? Potrafi/chce mu sie oszacowac natezenie pola elektromagnetycznego w okolicach grota?
Realnym zagrozeniem dla elektroniki jest moment przepalania sie grota. Wtedy miedzy przepalonymi koncowkami grota pojawia sie napiecie o wartosci zgodnej z przekladnia transformatora. No i do tego iskrzy, strzela itd. Ale trzeba miec klapy na oczach, zeby nie zauwazyc przepalajacego sie grota.
Czego??? Trudno czyjeś widzimisię nazywać teorią tylko dlatego, że nie ma nic wspólnego z praktyką. Policz sobie jakie maksymalne napięcie może wyindukować się na ścieżce (potraktuj ją jako jeden zwój transformatora lutownicy) przyjmując idealne sprzężenie magnetyczne (w rzeczywistości jest bardzo słabe). Możesz przeprowadzić próbę praktyczną i zmierzyć miernikiem napięcie indukujące się na przewodzie zbliżonym do grota.
Jaką znów przekładnią. Napięcie pojawiające się w momencie przepalenia grota spowodowane jest przerwaniem prądu w indukcyjności transformatora. Może i z paręset woltów być na mój gust. Jednak trzebaby mieć pecha, aby jeden drucik wpadł na jedną ścieżkę, a drugi na drugą w chwili kiedy łuk jeszcze nie zgaśnie. Niemniej jest to możliwe.
Za prawie 1200zł !!! to ona musiałaby jeszcze sama elementy układać na płytce :-) Mam taką grzałkową ZD929C ze stabilizacją i cyfrowym wskaźnikiem temperatury za 150zł. Nie sądzę aby ten Weller lutował o 1050zł lepiej ;-)
Zjawiska indukcji elektromagnetycznej nie nazywa się widzimisię. Pytanie o skale zjawiska sam zadalem i co niewynika wrost z mojej poprzedniej wypowiedzi, traktuje ja jako bardzo mala. Szanowny kolega Grzegorz zbadal zjawisko i potwierdzil znikoma skale.
Zgadzam sie. Po "wyiskrzeniu sie" pracuje transformator.
Jak widac trudno znalezc przeciwwskazania do stosowania transformatorowek.
> a oszczedzisz reke i zupelnie inaczej spojrzysz na ostatnie 20 lat ;-)
Nie wiem jak Weller, ale u nas w zakładzie kupili lutownice JBC. Grzałkowe. Lekkie jak długopis. Rozgrzewają się w parę sekund - wystarczy podnieść ze stacji i zbliżyć do płytki i już gorąca. Wymiana grotów jedną ręką (tą którą się trzyma lutownicę). I najlepsze - stacja na kod PIN. Czy warte swojej ceny - na pewno zależy od tego co kto robi, ile i za ile.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.