Procki pracuja przy jakims symbolicznym napieciu rzedu 1.8v i to na ciezkich GHz. Wzmacniacze operacyjne, czy ogolnie uklady audio zwykle zasila sie napieciami rzedu +/- kilkanascie V i to wcale nie koncowke mocy, a preampy. W literaturze tlumacza to lepsza szybkoscia narastania sygnalu. Ja wiem, tu cyfra, tam analog, ale jak to jest? Voodoo jakies, czy ma to sensowne wytlumaczenie. Dawno sie analogowka nie bawilem.
Bez wdawania się w skomplikowane teorie -- szumy półprzewodników mało zależą od napięcia zasilania układu, zaś amplituda sygnału użytecznego wręcz przeciwnie. Niedawno była tu dyskusja, w której było i o tym, jak to w sprzęcie grającym stosunkowo niedawno pokonano wyraźnie słyszalne szumy układów wzmacjanących. Ta sama uwaga dotyczy również zewnętrznych sygnałów zakłócających. W układach cyfrowych wystarczy wzbić się ponad szumy i zakłócenia na tyle tylko, by przwdopodobieństwo przypadkowej zmiany stanu było zbliżone do zera. Stu decybeli nikt nie potrzbuje.
W cyfrze masz dwa poziomy sygnałów - 0 i 1 logiczna. W sygnale audio zakres dynamiki sygnałów osiąga 90dB dla CD. Żeby minima nie utonęły w szumach, konieczne są wyższe napięcia.
Dodatkowo do tego, co koledzy napisali: układy CMOS potrzebują energii praktycznie tylko przy zmianie sygnału. Gdzbz taki procesor pobierający
30W przy 1V core pracował na 5 albo 15V to bzć potrzebował parę kW zasilania. Może nie problem, ale odprowadzić to ciepło z czipa nie jest takie proste.
Kiedyś szybkie maszynki, jak np. Cray miały płytki ceramiczne chłodzone cieczą. Takim Cray XMP zainstalowanym w latach 80tych w Berlinie ogrzewano w zimie cały budynek i ciepłą wodę. Chyba 300kW mocy cieplnej.
Działa to również niejako w drugą stronę, czyli w sprzęcie audio. Mobilne urządzenia grające nie mają już w ogóle układów analogowych -- wprost do słuchawek wychodzi przebieg prostokątny o zmiennym wypełnieniu wyliczonym przez procesor sygnałowy. Przetwornikiem cyfrowo-analogowym w zasadzie jest membrana słuchawki. Więc wszystko może być CMOS, nie traci się energii w opornikach. No i na żadną cholerę nie potrzeba tam wysokich napięć.
Powitanko, Dzieki wszystkim za odpowiedzi, troche zajasnialo mi w glowie.
Staram sie w miare pilnie studiowac grupe, ale nie pamietam takiego watku. Moglbys przypomniec tytul, albo kiedy to bylo? Kiedys zlozylem taki przedwzmacniacz mikrofonowy na super niskoszumnym ukladzie, chyba INA 217, czy cos takiego, eksperymentowalem tez z jakims OP, cyferek nie pamietam i z NE5534. Ten ostatni okazal sie najlepszy, ale nie powalal (bralem pod uwage tylko szumy mierzone przy wykorzystaniu specjalistycznego sprzetu - ucha;-)) Wszystko starannie wykonane, zasilane do testow z akumulatorkow i przy wzmocnieniu tak ze
20 razy szumialo slyszalnie (sam uklad, zwarte wejscie). Jak to robia najlepsi?
U mnie z pilnością gorzej, wszystkiego nie czytam. A było to na przełomie stycznia i lutego. Wątek "NTC w pralce Miele, pomocy...", któremu się zeszło na tematy ogólnoserwisowe, schematy urządzeń, wykazy części zamiennych, przez to do magnetofonów, najpierw Kudelskiego, potem innych, a od tego już blisko do szumów w technice analogowej w ujęciu ogólnym
Kiedyś najlepsi robili na tranzystorach i innych elementach dyskretnych
Sorry - nie wyobrażam sobie, co trzeba zrobić źle, żeby mogło szumieć przy tak niskim wzmocnieniu.
Wzmacniacz mikrofonowy ze stołów SMK-18x, WAB-82 miał poziom szumów w odniesieniu do wejścia bodaj -122dB, co przy wzmocnieniu 30dB (najbliższe możliwe do wybrania) dawało S/N 92dB - mniej więcej tyle, co CD w tamtym czasie. Był wykonany na tranzystorach i transformatorach.
Niskoszumowe wzmacniacze operacyjne dają szumy, które trzeba mierzyć dość specjalnymi metodami, bo bezpośrednio nie bardzo się da. Oczywiście, jeśli wyjście takiego wzmacniacza podłączy się do wzmacniacza mocy podkręconego na full, to może coś się usłyszy. Ale na ile to będą szumy wzmacniacza a na ile szumy termiczne któregoś z rezystorów - to już głowy sobie uciąć nie dam. Jednak zawsze parametrem istotnym jest S/N a nie bezwzględny poziom szumów.
Ze szczególnym naciskiem na "tzw". Wzmacniacz w klasie D, to jednak wciąż jest układ analogowy zawierający komparator i układ całkujący z pojemnością pompowaną ze źródła prądowego. Na wyjścią są dwa poziomy napięć, ale szerokość (czas) impulsu prostokątnego przybiera wartości ciągłe, proporcjonalne do napięcia sterującego, a nie jest wyliczana przez procesor
A nie, ten dla odmiany nie jest cyfrowy -- tyle mogę powiedzieć na podstawie rzutu okiem w dejtaszita. Wygląda to tak, jakby sygnał wyjściowey był wytwarzany podobnie, jak we wzmacniaczu mocy klasy D.
Dodatkowo mniej energii idzie na przeładowywanie pojemności pasożytniczych. A skoro pojemność jest stała, bo wynika z dostępnej technologii, to lepiej obniżyć progi poziomów logicznych, co implikuje ten sam efekt -- niskie napięcie zasilania.
"Wzmacniacz klasy D", to trochę co innego, o czym już wspomniałem. Pierwotną motywacją budowy takich wzmacniaczy było ograniczenie strat mocy w układach liniowych. Zwykle dużej mocy, nawet bardzo dużej. Przy wyjściu słuchawkowym, to taki filtr raczej symboliczny jest. Indukcyjność mamy w uzwojeniu słuchawek choćby.
To zresztą nie jest całkiem nowy pomysł. Radio kryształkowe też miało tak samo -- wyprostowany jednopołówkowo przebieg o częstotliwości kilkuset kiloherców szedł wprost do słuchawek.
Sądzę, że dla wyrównania apetytu na prąd wystarczy zblokowanie zasilania pojemnością. Stosunkowo niewielką, bo częstotliwości spore. A te "zakłócenia" to tam właśnie są sygnałem użytecznym
-- o tym warto pamiętać. Innych przebiegów analogowych zwykle w takim urządzeniu nie ma. A układy cyfrowe są wystarczająco odporne -- ani Bacha, ani Led Zeppelin się nie ulękną.
Układ pozostaje wzmacniaczem klasy D bez względu na to, czy PWM jest realizowany przez analogowy komparator, czy przez procesor. To nawet nie musi być DSP, np. tu sobie facio zrobił na ATTINY:
formatting link
Podobnie, przetwornica wibracyjna dalej jest przetwornicą...
A po drodze 2+ metry kabla i ostre zbocza sygnału cyfrowego, co tworzy śliczną antenkę. Księgokracja. :-)
W takim nie. Ale obok są i się potem ludzie dziwują, że się na falach długich nie daje niczego posłuchać...
To kwestia arbitralnie przyjętych kryteriów. Przy tej refinicji wzmacniaczem jest coś, w czym w ogóle nie ma wzmacniaza -- wystarczy zwykłe wyjście standardowej bramki. W wielu przenośnych grajkach tak może być.
Podobnie bycie DSP można zdefiniować w ten sosóbm że jest to procesor, który przetwarza próbkowane i cyfrowane sygnały analogowe. Może być ATTINY. Ta definicja jest nawet bardziej rozsąžna niż ta oparta na nazwie występującej w dejtaszicie.
Istotą bycia przetwornicą jest przetwarzanie napięcia z udziałem indukcyjności. Więc się zgadza.
Myślę, że nie takie ostre, bo jest i opór szeregowy, i pojemność kabla. A kabel przeważnie ekranowany, więc nie tak śliczny.
Naiwnym jest sądzić, że istotnym źródeł zakłóceń na falach długich są wzmacniacze klasy D (a niech będzie, że wzmacniacze). Gdyby tak było, to by było słychać muzykę, a nie brrr, bzzz, wrrr, chrrr...
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.